Powrót

Grad bramek i hokejowy remis, czyli podsumowanie starcia z Mazovią Mińsk Mazowiecki.

Lany poniedziałek dopiero jutro, za to już w tę sobotę na stadionie przy Marymonckiej mieliśmy prawdziwą ulewę – nawałnice bramek. Ogrom emocji i zwrotów akcji, z pewnością nikt z obecnych kibiców nie żałuje pojawienia się na tym meczu.

4/20/2025

2 min czytania

Grad bramek i hokejowy remis, czyli podsumowanie starcia z Mazovią Mińsk Mazowiecki.

W tym spotkaniu nikt nie marnował czasu na wstępne rokowania i próby wyczucia przeciwnika. Ostrzał z grubych dział zaczął się już od pierwszych minut, w szeregach KTS widać było przysłowiowy „luz”, nie brakowało ciekawych pomysłów na rozprowadzenie akcji, kreatywność naszych zawodników, przekraczała najśmielsze oczekiwania. Pierwsze poważniejsze zagrożenie stworzył w 8 minucie Maciej Kurowski, po rzucie rożnym z wielką siła uderzył głową w piłkę, niestety obijając jedynie poprzeczkę. Chwilę potem Fabien Luvale upadł w polu karnym, liczą na to, że arbiter wskaże na 11 metr, sędzia główny widział tę sytuację nieco inaczej i zamiast rzutu karnego nagrodził Fabiena pierwszą w tym spotkaniu żółtą kartką. Na otwierającą wynik bramkę nie musieliśmy czekać długo, już w 14 minucie po świetnym odbiorze Kurowskiego piłka trafiła do Luvale, ten podał ją do wbiegającego w pole karne Kalisza, a nasz „Rysiu” fenomenalnie ją uderzył, po raz kolejny w tej rundzie zapisując się na liście strzelców.

Mazovia jednak szybko odpowiedziała. Po rzucie rożnym Michał Gładysz świetnie wykorzystał wzrostową przewagę w polu karnym, dobrze uderzając głową i pakując piłkę na 1:1 do siatki. Nie minęło jednak 5 minut, a KTS ponownie dołożył swoje dwa grosze do wyniku tego spotkania, tym razem brazylijskie korzenie odkrył w sobie Ivan Orlov, bez problemu dryblując w polu karnym gości, a następnie „zewniakiem” pakując piłkę prosto w okienko. Murowany kandydat to tytułu trafienia kolejki, Ivan, czapki z głów!

Naszej drużynie jednobramkowa przewaga jednak nie wystarczała i raz po raz próbowali zmienić wynik, Mazovia nie miała absolutnie żadnych szans, by dojść w drugiej części tej połowy do głosu. Śmiało można powiedzieć, że była to najlepsza pierwsza połowa KTS w tym sezonie. W minucie 40 i 42 można było zobaczyć wyraz narastającej frustracji zawodników gości, najpierw jeden z obrońców Mazovii nieprzepisowo zatrzymał Kacpra Kalisza, a po chwili drugi brutalnie faulował Ishmaela Baidoo. Obaj zostali ukarani za to żółtą kartką.

Nasi skrzydłowi bardzo szybko odpłacili się za te przewinienia, wyprowadzając świetną akcję, po której padła ostatnia w tej połowie bramka. Po świetnym kierunkowym przyjęciu Baidoo udał się on na krótki rajd, po którym podał piłkę do wybiegającego Kalisza. Ten genialnie cofnął ją piętką, wprost do Ivana Orlova, który to wzoro uderzył, po raz kolejny zapisując się na liście strzelców i podwyższając prowadzenie naszej drużyny. Akcja jak ze snu, obyśmy oglądali takie jak najczęściej. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 3 do 1 i wydawało się, że nasi zawodnicy dopiero się rozkręcają.

Na początku drugiej części tego spotkania rozkręciła się jednak drużyna gości. Nie wiem co powiedział im w przerwie Trener Guzek, ale jestem tego bardzo ciekaw, bo z szatni wyszedł zupełnie inny zespół. Już w minucie 49 goście strzelili gola kontaktowego, ponownie po rzucie rożnym, tym razem genialnie z woleja uderzył Michał Kuczałka. Trafienie to ewidentnie wybiło naszą drużynę z rytmu, bo od tego momentu to Mazovia była lepiej widoczna na boisku. Widać było jednak zmęczenie naszych zawodników, na tę sytuację miała pomóc zmiana z 57 minuty, Bartłomiej Kalinkowski zastąpił Macieja Kurowskiego. Zaledwie 5 minut później Mazovii udało się doprowadzić do wyrównania, gdy po kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym sędzia wskazał na 11 metr. Do wykonania „jedenastki” podszedł Patryk Zych i pomimo tego, że Glacel wyczuł stronę, w którą będzie uderzał to nie udało mu się obronić tego strzału. Wynik ten widniał na tablicy zaledwie 3 minuty, kilka akcji po karnym Pawłowski znalazł się z piłką na granicy pola karnego gości, podał do Kalisza, który to chwili oddał piłkę Damianowi, dając mu idealną okazję do strzału i zapisania się na liście strzelców.
Ponownie KTS wyszedł na prowadzenie, nie miał jednak zbyt wiele czasu na cieszenie się pozytywnym wynikiem, bo już w minucie 65 Mazovia ponownie doprowadziła do wyrównania. Po raz drugi Patryk Zych wpakował piłkę do bramki Glacela, dobrze uderzył głową, wykorzystując lukę naszej defensywy. W minucie 70 doszło do zmiany i Obi zastąpił Orlova, a w 76 na miejsce Luvale pojawił się Kacper Koterwas. Nowa energia na boisku nie przyniosła jednak zmiany wyniku i pomimo licznych prób po obu stronach spotkanie zakończyło się wynikiem 4 do 4.

Mimo że nasza drużyna była zmuszona podzielić się punktami, to w tym meczu remis był wynikiem jak najbardziej sprawiedliwym. Przy problemach kadrowych, w jakich jest KTS, rozegranie 90 minut przy takiej samej intensywności, co w pierwszej połowie było niemożliwe, mimo to nasi zawodnicy zaprezentowali się naprawdę dobrze i śmiało można powiedzieć, że godnie postawiliśmy się vice-liderowi. Tak właśnie powinna wyglądać gra KTS i miejmy nadzieje, że w przyszłotygodniowym starciu z KS CK Troszynem, nasza drużyna pokaże się z równie dobrej strony.
 

Bartosz Niewiatowski

Fot.: MARCIN SELERSKI/400mm.pl


Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.