Powrót

Januszewski: “Cel? Awans, i to bez porażki!”

Rozmawiamy z Bartkiem Januszewskim, napastnikiem KTS-u Weszło, który jest z nami już od ponad 3 lat. Jakie zmiany zaszły latem w zespole? Gdzie widzi się na boisku popularny Bary? Na kogo woła „Bambino”? O tym i kilku innych sprawach dowiecie się czytając nasz wywiad, zapraszamy:

9/13/2022

2 min czytania

Januszewski: “Cel? Awans, i to bez porażki!”

Początek nowego sezonu, a my po pięciu spotkaniach mamy 5 pkt. przewagi nad drugą drużyną w tabeli, więc naprawdę dobrze weszliśmy w sezon.

Tak, jeszcze dzisiaj przed naszą rozmową sprawdziłem sobie tabelę. Lider, 15 punktów, 23 bramki strzelone i tylko 3 stracone, więc naprawdę wygląda to całkiem fajnie. Generalnie uważam jednak, że do doskonałości jeszcze trochę brakuje. Brak skuteczności jest widoczny, ale jak wiemy, mamy sporo nowych zawodników, którzy muszą się wprowadzić, i ten proces budowy oraz zgrania drużyny jeszcze nie jest skończony. Mam nadzieję, że jest to tylko kwestia czasu i wszystko będzie szło do przodu.

Co sądzisz o ostatnim starciu z Polonią? Nie było Cię z uwagi na wesele, ale drużyna dała radę. 

W czasie spotkania jechałem na imprezę i praktycznie cały mecz obejrzałem na telefonie – można powiedzieć, że byłem z chłopakami. Fajny „come back”, pokazaliśmy charakter i walkę do końca. Drużyna udowodniła, że potrafi wygrywać nie tylko osiem czy dziesięć do zera, ale również wrócić w wielkim stylu, i to z nie byle jakim przeciwnikiem. Nawet jeżeli była to druga drużyna, to wciąż jest to Polonia Warszawa.

Na pierwszy mecz nie dostałeś powołania, następnie trzy spotkania to dobre zmiany w Twoim wykonaniu i teraz znowu nie mogłeś uczestniczyć w grze. Sporo się u Ciebie dzieje.

Jest walka o skład, a ja uważam, że nie jestem na przegranej pozycji: ani w oczach trenera, ani tym bardziej w mojej opinii. Jestem w stanie wskoczyć do pierwszego składu. Rzeczywiście, na premierowe spotkanie nie zostałem powołany, ponieważ brałem udział w plażowych mistrzostwach Polski w Teqball. Następnie wypadł mi rodzinny wyjazd, który był zaplanowany ze sporym – bo rocznym – wyprzedzeniem i nie mogłem tego przełożyć. Ja też uważam, że dałem dwie dobre zmiany, i myślałem, że w spotkaniu z Unią będę mógł utwierdzić trenera w tym, że warto mi dać szanse od początku. Zagrałem 45 minut i niestety nie był to mój najlepszy występ, przynajmniej w mojej opinii. Mecz z Polonią… no cóż, wypadło, tak jak wypadło. Teraz już biorę się za siebie w 100%, tak jak zresztą zawsze, nie przewiduję żadnych nieobecności i wierzę, że gdy dostanę szansę zagrania od pierwszej minuty, to udowodnię swoją wartość.

Na jakiej pozycji docelowo się widzisz?

Ja ze swojej perspektywy uważam się za napastnika. Poprzedni sezon rozegrałem na dziesiątce i już się do niej przyzwyczaiłem, więc będzie to pozycja podwieszonego napastnika bądź napastnika. Z tego, co rozmawiałem z trenerem, jestem dla niego alternatywą na każdą ofensywną pozycję. Znasz mnie, ja idę zawsze na 100%, jestem zawzięty i daje z siebie wszystko. Chciałbym grać gdziekolwiek, byle z przodu. Oczywiście jak trzeba, to zagram wszędzie, obrona czy nawet bramka, już to chłopakom mówiłem. Lubię zdobywać gole, dodaje mi to skrzydeł, ale też asystami nie pogardzę. W tamtym sezonie pracowałem na Daniela, dogrywałem mu. Jeżeli przyjdzie mi grać na skrzydle, będę robił to samo. Jestem do pełnej dyspozycji trenera.

Jak ocenisz współpracę z trenerem Kobiereckim?

Uważam, że to jest bardzo w porządku gość, a poza tym również świetny szkoleniowiec. Oczywiście, nie znałem go wcześniej, ale wyczuwam w nim takiego „swojego chłopaka”. Potrafi trafić zarówno do młodszych jak i starszych zawodników. Poza treningiem jest pogodny i można z nim porozmawiać na różne tematy. Jest to jeden z najlepszych trenerów, z którymi mogłem współpracować, bo jak dobrze wiesz moja seniorska przygoda z piłką zaczęła się w Coco Jambo, a później było już tylko Weszło. KTS to drużyna, w której mam szansę grać z zawodnikami, których kiedyś ja czy nawet mój tata oglądaliśmy w telewizji. Zawsze będę za to wdzięczny, za tę przygodę, również trenerowi. 

Jak porównasz obecną drużynę z tą z poprzedniego sezonu?

Ciężko to ocenić. Jest bardzo duża różnica, nie tylko w poziomie piłkarskim, ale także pomiędzy ludźmi, którzy dołączyli. Jest po prostu o wiele bardziej profesjonalnie, mamy zawodników z przeszłością w ekstraklasie czy ligach centralnych. Czuć już profesjonalną piłkarską szatnię. Wcześniej było to trochę na wariackich papierach. Graliśmy sobie, w zasadzie jak chcieliśmy. Fajnie się biegało bez piłki na treningu, a później ciężko było biegać z piłką na meczu.

Jakie największe zmiany zauważasz w strukturze klubu na przestrzeni 3 ostatnich lat?

Ja na te kolejne szczeble wchodzę razem z KTS-em, dojrzewam z tym klubem. V liga to najwyższy poziom, na jakim kiedykolwiek grałem. Teraz przyszli do nas ludzie z zupełnie innych piłkarskich światów. Mnie się wydaje, że to wszystko dzieje się naprawdę szybko, czasami myślę, że nawet zbyt szybko. Sam czuję, że jeżeli postęp będzie się dokonywał w takim tempie, to również może nadejść czas, że i ja będę musiał z tego pociągu wyskoczyć. Ale i tak uważam, że fajnie jest być częścią tego zespołu. Wielu ludzi przewinęło się przez zespół KTS-u  przez ostatnie 3 lata. Wielu przyszło, a niestety, jeszcze więcej opuściło szatnię. W mojej ocenie więcej fajnych osób odeszło, ale jest to tylko moja perspektywa. Tak samo wszystkich szanuje, tak samo wszystkich lubię, wiem, że to, co było, nie wróci. Tak, jak powtarza nasz trener: „nie żyjemy przeszłością, tylko przyszłością”.

To czego brakuje ci najbardziej?

Wojtka Pieli, tej całej otoczki i atmosfery na Marymoncie. Przechodziliśmy przez ten legendarny tunel, przychodziło wielu kibiców, wtedy to się działo! Myślę, że przyciągaliśmy wtedy najwięcej ludzi jako KTS. Nasza gra była też bardzo widowiskowa i fajna. Mimo że była to A czy B klasa. Pamiętam jak już w pierwszym sezonie istnienia klubu, grałem jeszcze w Coco Jambo, ale już trenowałem z wami, na bocznych boiskach Marymontu. Tak, zdecydowanie to najbardziej wspominam i to chyba zostanie mi w pamięci na bardzo, bardzo długo. Coś pięknego.

W co celuje KTS w tym sezonie?

Jak to w co? Awans, i to bez porażki! Jedyny cel, jaki możemy sobie postawić. Ja zawsze powtarzam, że jaja się ma, a nie miewa i trzeba je także pokazywać na boisku.

A jeżeli chodzi o Mazowiecki Puchar Polski? 

Być może ten puchar będzie także moją szansą, żeby lepiej się pokazać trenerowi. Oczywiście, że chciałbym go wygrać. W tamtym roku mecz finałowy odpuściłem przez swoją głupotę, a w tym chciałbym w nim zagrać. Zrobię wszystko, żeby do tego finału dojść i go razem z drużyną wygrać. Świetna atmosfera, piłkarskie święto, czego chcieć więcej.

Jak zapatrujesz się na spotkanie ze Żbikiem Nasielsk?

Jestem do dyspozycji trenera, wiem, że mnie obserwuje na treningach, czuję jego wzrok. Zawsze staram się pokazać, że bardzo mi zależy. Wiem też, że muszę mieć w tym wszystkim umiar, bo jak człowiek za bardzo się stara, to czasem nie wychodzi. Pracuję z uśmiechem na twarzy, robię swoje. Będzie dobra gra, będą bramki i mam nadzieję, że również zmiennicy pokażą się z dobrej strony, żeby każdy w drużynie mógł pooddychać piłkarskim powietrzem. Tylko przekonujące zwycięstwo mnie zadowoli. Mecz z Polonią podbudował drużynę, więc na pewno czeka nas ciekawe spotkanie.

Co powiesz o Fabiene, na którego nadal czekamy?

Ja na niego mówię Bambino. On jeszcze wygląda jak małe dziecko, jest pocieszny. Piłkarsko? Widać, że ma talent. Długo u nas nie zagrzeje, myślę, że dosłownie chwileczkę. Oby poszedł w dobrą stronę, jest młody, utalentowany. Często trenuję z nim razem w parze,  dobrze się rozumiemy, nawet pomimo bariery językowej. Zawsze staram się go wziąć do kółeczka, pograć razem w dziadka. Wydaje mi się, że będzie z niego kawał grajka!

 

FOT.  JAKUB GRABOWSKI

ROZMAWIAŁ DANIEL ŻÓRAWSKI

 


Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.