Powrót
Odwaga nie wystarczyła rywalom. KTS Weszło wygrywa z Makowianką 8:0!
Podopieczni Piotra Kobiereckiego odnieśli kolejne zwycięstwo w bieżącym sezonie. Tym razem pewnie rozprawili się z Makowianką Maków Mazowiecki.
8/27/2022
•
2 min czytania

Piątek. Godzina 18:00. Małe miasteczko oddalone 77 kilometrów od stolicy. Temperatura powyżej 30 stopni. Idealne warunki, aby usiąść na tarasie, odpalić chłodnego browarka i odpocząć od codziennych problemów. Jednak w tym czasie piłkarze KTS-u musieli rozegrać swoje trzecie spotkanie w nowym sezonie. I choć skończyło się ono iście sielankowym wynikiem, to w pierwszej połowie pojawiły się pewne problemy ze skutecznością. Ale do tego wszystkiego dojdziemy.
Na trybunach stadionu przy ulicy Sportowej 5 w Makowie Mazowieckim zasiadła spora rzesza kibiców. Było ich około 200, co jak na wczorajsze warunki oraz małą populację miasta jest naprawdę dobrym wynikiem. Co więcej, każdy z nich zapłacił 10 złotych za bilet na spotkanie.
Jednym z obecnych na meczu był człowiek, który dla lokalnego klubu zrobił niemalże tyle, ile swego czasu Santiago Bernabeu dla Realu Madryt. Mowa tutaj o byłym prezesie Makowianki – Wojciechu Traczewskim.
– Pracowałem w tym klubie przez 40 lat. Byłem chyba na każdym możliwym stanowisku. Prezesa, trenera, ratownika medycznego, konserwatora murawy… Ale pięć lat temu skończyła się moja przygoda z Makowianką, bo odszedłem na emeryturę – wspominał.
– Od tego czasu wiele się zmieniło. Wszyscy znamy wyniki Makowianki. Nie jest zbyt wesoło… – dodawał były działacz klubu z Makowa.
No i rzeczywiście. Jak później dowiedzieliśmy się od kibiców, Makowianka funkcjonuje na tym poziomie rozgrywkowym w dużej mierze dzięki nim.
– Gdybyśmy nie zainterweniowali w pewnym momencie, to nie wiem, gdzie byłaby dziś Makowianka. Mieliśmy problemy finansowe. Poprzedni zarząd zostawił nas w słabej sytuacji. KS Troszyn zabrał nam z pierwszej jedenastki sześciu zawodników. Nie było ciekawie… Teraz jest inaczej. Zmieniły się osoby na wyższych stanowiskach i sprowadziliśmy kilku piłkarzy. Ufamy więc teraz mocno nowemu zarządowi, choć mocno ingerujemy w klub. Staramy się zmierzać w dobrym kierunku – mówił jeden z najbardziej oddanych kibiców „Zielonych” Daniel Obłudka.
Na meczu natknęliśmy się także na najstarszego z kibiców Makowianki. To kobieta, która ma 77 lat. W dodatku regularnie wspiera swoją drużynę. Również na wyjazdach!
– Nie pamiętam, ile to już lat minęło, odkąd im kibicuje. Tutaj się urodziłam, chodziłam do szkoły, w klubie grało moich dwóch wnuczków… To przechodzi z pokolenia na pokolenie – opowiada nam wierna fanka drużyny z Makowa.
Ale przejdźmy do samego spotkania. W pierwszych minutach piłkarzom KTS-u ewidentnie doskwierał upał oraz negatywne emocje z końcówki ostatniego starcia. Często utrzymywali się przy piłce, lecz nie potrafili tego wykorzystać. Wyglądali na spiętych. W zasadzie początek meczu wyglądał analogicznie do wspomnianej potyczki z Sokołem Serock. Ponadto Makowianka postawiła podobnie trudne warunki.
KTS próbował dalej. Czy to ze strzałów z dystansu, czy to z dośrodkowań, czy to z ataku pozycyjnego… Ale nic nie chciało wpaść. Gospodarze natomiast stosowali takie “piątoligowe catenaccio”. Defensywka, dużo biegania i od czasu do czasu kontra. A nuż coś wleci do siatki.
No i momentami było blisko, bo Makowianka starała się w stu procentach wykorzystać swoje sytuacje. Ba, niektóre jej akcje były konstruowane w naprawdę imponujący sposób. Odpowiedni przegląd pola, szybka klepka do przodu oraz rozrzucenie ciężaru gry. Brakowało tylko efektywnego wejścia w pole karne i wykończenia. Mimo dozy brutalności w grze gospodarzy, ich postawa naprawdę mogła się imponować. W końcu to nie oni byli wyraźnym faworytem przed tym spotkaniem.
Jednak nic nie mogło trwać wiecznie… KTS od 41. minuty wreszcie zaczął strzelać bramki. Pierwszy piłkę do siatki skierował głową Maciej Świdzikowski po dośrodkowaniu Macieja Machalskiego z rzutu rożnego. Chwilę później świetnym strzałem z dystansu popisał się Daniel Ciechański. Do przerwy Weszło prowadziło 2:0, ale nikt z zawodników nie chciał na tym poprzestać. Wszyscy związani z drużyną liczyli na to, że w drugiej połowie rozwiąże się worek bramkami.
I tak też się stało. Choć Makowianka dzielnie walczyła przez pierwszy kwadrans kolejnej części gry, jej starania na niewiele się zdały. Owszem, raz zawodnikom z Makowa udało się uderzyć w poprzeczkę czy oddać groźny strzał z rzutu wolnego, ale to by było na tyle. Podopieczni Kobiereckiego przejęli całkowitą kontrolę nad meczem, aczkolwiek tym razem byli o wiele bardziej skuteczni. W drugiej połowie strzelili aż sześć bramek! Na listę strzelców wpisali się Mikołaj Neuman, Marcin Bochenek, Patryk Jakubczyk, Jakub Kosecki oraz ponownie Daniel Ciechański. Ostatnich z nich zrobił to dwukrotnie, dzięki czemu zanotował drugiego w tym sezonie hattricka.
– Każda bramka sprawia mi ogromną radość. Nieważne, czy ta zdobyta podczas meczu, czy na treningu. Miałem dziś spokojne myśli. Mogłem strzelić więcej, ale jedzmy małą łyżeczką. Trzy też nie wyglądają źle! – powiedział po meczu Ciechański.
Przed końcem spotkania wydarzyła się jeszcze jedna sytuacja warta szczególnej uwagi. Na boisku w końcu zameldował się Grzegorz Szamotulski! Legendarny bramkarz wszedł na murawę w 80. minucie. Był to jego pierwszy oficjalny mecz od 1451 dni. Wszyscy liczyli na to, że dostanie kilka minut już tydzień temu w meczu z Sokołem, lecz wówczas nie podniósł się z ławki rezerwowych. Tym razem było inaczej.
Wejście na boisko byłego reprezentanta Polski wywołało także spore poruszenie na trybunach. Lokalni kibice zaczęli skandować imię i nazwisko rezerwowego golkipera “Weszlaków”, a po spotkaniu wypowiadali się o nim w samych superlatywach.
– Rzadko się zdarza, aby gwiazda polskiej piłki tutaj występowała. Jesteśmy zadowoleni, że “Szamo” wszedł na boisko. Zwłaszcza, że chyba nie dzieje się to zbyt często. Dla nas to czysta przyjemność, że oglądamy tak znanych sportowców na makowskim stadionie – powiedział po meczu Daniel Obłudka.
Na szczególne wyróżnienie po tym spotkaniu zasłużyli właśnie makowscy kibice, którzy mimo słabych rezultatów pozostają wierni swoim ulubieńcom. – Na ostatnim meczu wyjazdowym pojechało nas około 20. Wyszło nam to całkiem sympatycznie. Nikt nie ma zamiaru się zniechęcać przez wyniki – zapewnił nas Obłudka.
Niemniej kibice po meczu mieli spore pretensje do piątkowej pracy arbitra. Kilkukrotnie w donośne okrzyki, którymi wspierali swój klub, wdarła się słynna przyśpiewka pozdrawiająca PZPN.
– Z tego, co widziałem na powtórkach, zawodnik KTS-u w jednej z akcji zagrał ręką w polu karnym. Nie popełniliśmy też faulu na bramkarzu, więc powinni nam uznać jedną z bramek. Do tego dochodzi jedna akcja, w której sędzia nieprawidłowo odgwizdał spalonego – stwierdził po meczu Daniel Obłudka.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 8:0 na korzyść “Weszlaków”, wskutek czego zakończą oni trzecią kolejkę piątoligowych zmagań na pozycji zdecydowanego lidera tabeli.
Makowianka Maków Mazowiecki – KTS Weszło 0:8
Świdzikowski 41’; Ciechański 45’,68’,78’; Neuman 63’; Bochenek 65’; Jakubczyk 84’, Kosecki 88’
Skład KTS-u:
Kamiński – Bochenek, Świdzikowski, Boruń, Olszewski – Urbański, Machalski, Grabowski, Neuman, Kosecki – Ciechański
Na boisko weszli:
Burkhardt, Dziubek, Jakubczyk, Januszewski, Szamotulski, Świątek, Rałowiec
Fot. 400mm.pl
KACPER ZIELIŃSKI