Powrót
Mikołaj Neuman: „Mam do siebie żal o wiele rzeczy”
Mikołaj Neuman: „Mam do siebie żal o wiele rzeczy”
8/18/2022
•
2 min czytania

– Bardzo nie lubię zastanawiać się nad tym, dlaczego nie zadebiutowałem w Legii. Mam do siebie żal o wiele rzeczy. O te, na które miałem wpływ i o te, na które nie miałem. Brakowało mi wtedy szczęścia i zdrowia. Ale też i odpowiedniej świadomości. – mówi w rozmowie z nami kolejny z nowych nabytków KTS-u – Mikołaj Neuman.
Jak wrażenia po pierwszym meczu sezonu, a zarazem Twoim debiucie?
Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony zdominowaliśmy przeciwnika. Strzeliliśmy sześć bramek. Nie straciliśmy przy tym żadnej. Z drugiej jednak przy potencjale, jaki posiadamy, wynik i gra powinny wyglądać odrobinę lepiej.
Cieszy mnie jednak, że drużyna również patrzy na to w ten sam sposób. To mówi o świadomości i ambicji całego zespołu. Za każdym razem wymagamy od siebie więcej. Nie spoczywamy na laurach.
Zaskoczył Cię poziom rozgrywek?
Nie, ale byłem pod wrażeniem poziomu w drużynie KTS-u.
Pozytywnym, czy negatywnym?
Pozytywnym. Wszyscy prezentują dużą jakość. To nie jest poziom piątej czy czwartej ligi, a znacznie wyższy.
Który z zawodników zaimponował Ci najbardziej?
Nie chcę za bardzo operować nazwiskami. Spora część z nich się wyróżnia. Podchodzą do zawodu na poważnie. Mogę się tylko cieszyć, że znalazłem się w takim środowisku. Dzięki temu mogę uczyć się od piłkarzy, którzy wcześniej grali na wysokim poziomie.
Wspomniałeś, że jakość drużyny jest znacznie wyższa, niż innych drużyn z czwartej i piątej ligi. A myślisz, że KTS poradziłby sobie w trzeciej lidze?
Tak, zdecydowanie. Nie mówię, że rozjechalibyśmy całą trzecią ligę i kończyli sezon bez porażki. Jednak w meczach ze sporą częścią trzecioligowców mielibyśmy bardzo duże szanse na zwycięstwo.
Co skłoniło się do dołączenia do KTS-u?
Szczerze, to miałem dość piłkarskiego marazmu, który panuje w niższych ligach. Niektóre drużyny podchodzą do rozgrywek bez odpowiedniego zaplecza. W innych miejscach za to funkcjonuje środowisko, które pcha Cię do rozwoju piłkarskiego. Tak jak tutaj w KTS-ie.
Grałeś w zeszłym sezonie w trzeciej lidze. Strzeliłeś tam nawet trzy bramki i odnotowałeś trzy asysty. Nie kusiły Cię oferty od drużyn z wyższych poziomów rozgrywkowych?
Podejrzewam, że są ludzie, którzy marzą o regularnych występach trzeciej lidze. Ja za to bardzo lubię grać o najwyższe cele. Motywacja w postaci awansów rok po roku mnie napędza.
Co do innych ofert, to interesowały się mną zespoły drugoligowe. Niektóre mniej, niektóre bardziej. Postawiłem jednak na KTS i czuję się tu naprawdę bardzo dobrze.
A możesz zdradzić, z jakich klubów wpływało takie zainteresowanie?
Nie ma to większego sensu. KTS wyraził największa chęć pozyskania mnie. To jest dla mnie na ten moment najważniejsze.
Byłeś wcześniej też w akademii Legii. Co Twoim zdaniem poszło tam nie tak? Przecież swego czasu miałeś nawet niezły potencjał w jednej z edycji Football Managera.
Bardzo nie lubię się nad tym zastanawiać. Mam do siebie żal o wiele rzeczy. O te, na które miałem wpływ i o te, na które nie miałem. Wydaje mi się, że w kluczowych momentach zabrakło mi też zdrowia. Przeszedłem dwa zabiegi artroskopii kolana. One wykluczyły mnie z gry na rok. A przecież w wieku juniorskim rok bez gry, to ogromna strata.
Brakowało szczęścia oraz zdrowia. Ale też i odpowiedniej świadomości. Żałuję, że nie udało się zadebiutować w Legii, bo poświęciłem na to dużo czasu. Serca również. Nie widziałem nic poza nią. Jednak nie zamykam sobie drogi do powrotu na Łazienkowską.
Wolałbyś w przeciągu najbliższych pięciu lat wrócić do Legii, czy awansować z KTS-em do Ekstraklasy?
Projekt naprawdę mi się podoba i chciałbym zagrać z KTS-em w Ekstraklasie, ale odpowiem „pomidor”.
ROZMAWIAŁ KACPER ZIELIŃSKI