Powrót
Nieudane derby, czyli podsumowanie porażki z Ursusem Warszawa.
Kontrast do wysokiego zwycięstwa z Piaseczna i przepchnięty przez gości wynik. Jak do tego doszło i gdzie się podziała skuteczność z pierwszego maja to pytania które bez wątpienia stawia sobie nie tylko sztab, ale również wszyscy zawodnicy KTS Weszło.
5/8/2025
•
2 min czytania

KTS rozpoczął to spotkanie od wysokiego i intensywnego pressingu, z którego gościom udawało się jednak bez większych problemów wychodzić. Można by opowiadać o tym, jaką przewagę mieli nasi zawodnicy, jednakże prawda jest taka, że KTS w tym spotkaniu było stać na znacznie więcej. Groźne akcje Ursusa można policzyć na palcach jednej ręki, pozazdrościć można im jedynie skuteczności. Pierwsza z nich miała miejsce w minucie 11. Podanie za plecy obrońców trafiło wprost do Artura Rewy, któremu udało się pokonać Lodzińskiego i otworzyć wynik. Kwestią sporną pozostaje to, czy Rewa w tej akcji nie był na pozycji spalonej, mimo wszystko sędzia liniowy nie zdecydował się na podniesienie chorągiewki.
Mimo że KTS nie dał ponownie dojść gościom do głosu, to pomimo prób nie udało się w tej połowie zmienić wyniku. W minucie 22 Baidoo, po świetnym strzale jedynie obił słupek. 5 minut później za faul w ataku Ivan Orlov został ukarany żółtą kartką. Minuta 32 przyniosła kolejny dobry strzał Baidoo, niestety wybroniony przez bramkarza gości. Pod koniec tej połowy swoją sytuację miał również Fabien Luvale, który po podaniu od Orlova wyszedł na sam na sam, pomylił się jednak i goalkeeperowi Ursusa udało się skutecznie zainterweniować.
Poza tymi akcjami dominowały nieskuteczne, źle zamykane dośrodkowania, które jedynie marnowały czas zawodników i kibiców, nie stwarzając niemalże żadnego zagrożenia. Nieliczne próby Ursusa również nie zasłużyły na specjalne emocje na trybunach.
Gra żadnej ze stron nie zmieniła się po przerwie i dalej obu stronom brakowało jakiegokolwiek pomysłu na grę i skutecznego go wykorzystania. Napięcie i frustracja wisiały w powietrzu, co poskutkowało dwoma żółtymi kartkami z minut 50 i 51, które otrzymali zawodnicy gości.
Wyjątkiem był znakomity strzał Baidoo oddany pod koniec 58 minuty tego spotkania. Po uderzeniu Luvale piłka odbiła się od jednego z obrońców i trafiła wprost pod nogi Ishmaela, który oddał genialny strzał z granicy pola karnego, doprowadzając do wyrównania.
Widać było, że KTS zależy na odwróceniu losów tego spotkania, nie widać było jednak drogi, którą można byłoby dojść do zwycięstwa. Akcje kończyły się na niczym, a liczne stałe fragmenty gry okazywały się całkowicie bezużyteczne. Zaradzić temu miały zmiany. W minucie 63 na boisku pojawił się Emmanuel Obi, zastępując Ivana Orlova, w 71 Wójcicki zastąpił Urbańskiego, a w 76 Koterwas Olszewskiego. Minuta 82 przyniosła żółtą kartkę pokazaną Obiemu.
Genialną okazję do wyprowadzenia naszej drużyny na prowadzenie miał w minucie 84 Ishmael Baidoo, po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła pod jego nogi, uderzył z pierwszej piłki, niestety trafiając jedynie w leżącego na ziemi obrońcę Ursusua. Kilka minut później do składu KTS po kontuzji wrócił Bartosz Skowron, miejsca ustąpił mu Fabien Luvale.
Gdy wszyscy powoli wstawali już z trybun i szykowali się do powrotu do domu, Ursus zaskoczył wszystkich świetną akcją, zakończoną uderzeniem Pawlaka. Niestety poszło ono po rykoszecie, co całkowicie zmyliło Lodzińskiego, który rzucił się na długi słupek, gdy piłka szła na krótki, przy którym stał.
Wyjście Ursusa na prowadzenie na kilkadziesiąt sekund przed końcowym gwizdkiem, całkowicie załamało naszych zawodników, nie mieli oni jednak szansy, by na ten zryw „Traktorków” odpowiedzieć. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1 do 2.
Nie można powiedzieć, że KTS zasłużył na zwycięstwo w tym spotkaniu, nie można również stwierdzić, że Ursus zasłużenie wrócił do domu z 3 punktami. Obie drużyny nie zaprezentowały się z najlepszej strony i ciężko o jakiekolwiek inne zdanie na temat tego meczu. KTS sprawiał wrażenie, jakby zapomniał o skuteczności, którą można było zobaczyć tydzień temu, a gra naszych zawodników z pewnością pozostawiła Trenerowi Tarnogrodzkiemu sporo do życzenia. Przed naszą drużyną starcie z liderem na ich własnym terenie, a środowa porażka kładzie cień na sobotnie nadzieje. Ząbkovia po zwycięstwie z Mazovią z pewnością będzie twardszym orzechem do zgryzienia niż Ursus Warszawa, miejmy jednak wiarę w to, że KTS ponownie przejdzie metamorfozę o 180 stopni i tym razem pokaże pełnię swoich umiejętności.
Bartosz Niewiatowski
Fot.: PIOTR KUCZA/400mm.pl