Powrót

Osuch krzyczał do mnie: „Igor, ty jesteś ch•j, nie potrzebuje cię!”

Naszym gościem był 2-krotny reprezentant Polski, 4-krotny mistrz Polski i zdobywca 4 Pucharów Polski. Porozmawialiśmy o karierze krajowej,  występach we Francji oraz o walce i powrocie do pełni zdrowia. Nie zabrakło również wspomnień o zawodnikach takich jak Tchouameni, Kounde, Toulalan czy Plasil. Zapraszamy na wywiad z najnowszym nabytkiem KTS-u Weszło, Igorem Lewczukiem!

2/13/2023

2 min czytania

Osuch krzyczał do mnie: „Igor, ty jesteś ch•j, nie potrzebuje cię!”

Igor przede wszystkim jak zdrowie, jesteś już po pierwszych treningach z drużyną? Jak wrażenia?

Na razie sam odkrywam, co mogę, a czego nie mogę. Pierwszy raz mam tak poważną kontuzję, jestem zadowolony z tego, że operacja i rehabilitacja przebiegły bardzo sprawnie. Już po zabiegu lekarz poinformował mnie, że wszystko poszło dobrze i teraz zobaczymy, jak moja noga będzie reagowała na obciążenia treningowe. Na pewno sztuczna murawa tutaj nie pomaga, jest to mniej odpowiednia nawierzchnia niż murawa naturalna. Na ten moment wszystko jest okej, na pewno w głowie siedzi pewne przeświadczenie, które każe chronić tę nogę. Jestem po 2 tygodniach treningów i żadne problemy nie występują, kolano się nie odzywa, co napawa mnie optymizmem. Mam nadzieję, że już niebawem będę mógł trenować na 100%, a nie brać udział tylko w niektórych fragmentach treningów.

Chciałem zapytać o moment kontuzji, jest to często koniec świata dla zawodnika. A Ty jak sobie z tym poradziłeś? Jakie były Twoje pierwsze myśli? Liczyłeś, że wrócisz jeszcze do piłki na wysokim poziomie?

Żaden moment na kontuzję nie jest dobry i nie jest to tajemnica. Moją przewagą jest to, że ta kontuzja przydarzyła mi się na samym końcu kariery. Sam moment kontuzji to nie było jakieś brutalne wejście, jak np. zdarzyło się to w przypadku Michała Żyro, kiedy jego kontuzja wyglądała dramatycznie. Dlatego mnie ta kontuzja zaskoczyła, ale musiałem ją zaakceptować. Był moment, w którym powiedziałem sobie, mam 37 lat, trzeba ogarnąć zabieg, lekarza, rehabilitację, patrzeć do przodu i się nie załamywać. Wydaję mi się, że z racji wieku podszedłem do tego bardzo świadomie i dałem sobie czas, aby wrócić do piłki.

Miałeś myśli o końcu kariery?

Nie, absolutnie. Do tej pory nie miałem problemów z poważnymi kontuzjami, bazowałem na fizyczności, byłem niczym terminator, więc nie spodziewałem się kontuzji. Tuż po tym fakcie analizowałem przyczyny, zadawałem sobie pytanie, czemu to się stało, ale jednak ta myśl o powrocie do piłki była ze mną cały czas i byłem przekonany, że wrócę.

Jaki rodzaj Futbolu preferujesz, fizyczny czy może techniczny? Nastawiony na kontry czy jednak atak pozycyjny?

Nie wiem, czy grałeś kiedyś w Football Managera, ale tam zawsze w wieku około 33/34 lat parametry zawodnika idą w dół. U mnie jest trochę podobnie, na pewno ta motoryka była moim głównym atutem. Zawsze pilnowałem i dbałem o formę fizyczną, czy posiadanie nienagannej sylwetki. Nie chciałem mieć pretensji do siebie o słabszy występ, że było to spowodowane jakimś moim zaniedbaniem. Jest to mój konik i staram się o to dbać. Jeżeli chodzi o styl, to grałem w wielu drużynach, i takich, które grały w ataku pozycyjnym jak Legia, ale i w takich, które grały z kontry jak Ruch. Gdybym był skrzydłowym, to pewnie miałoby to większe znaczenie, natomiast myślę, że w przypadku stopera to ten mój styl gry nie jest aż tak kluczowy. Ja nigdy nie miałem problemów taktycznych ani motorycznych i mam nadzieję, że wrócę do dyspozycji fizycznej sprzed kontuzji, która naprawdę była na rzetelnym i wysokim poziomie.

Chodzą słuchy, że możemy grać trójką stoperów ze względu na bogactwo inwentarza. Czułbyś się dobrze w takim ustawieniu czy preferujesz ustawienie z czwórką z tyłu?

Za czasów Paulo Sousy w Bordeaux graliśmy trójką stoperów, tak samo było za czasów Michniewicza w Legii. Nawet w Zniczu graliśmy jedną rundę w trójkę. Na pewno inaczej się gra niż w typowym defensywnym ustawieniu z czterema obrońcami, ale jednak dla stoperów jest to nawet łatwiejsze ustawienie. Tak jak mówię, stoper musi wiedzieć, kiedy doskoczyć, wyjść z linii i dobrze rozegrać 1 na 1, jeżeli chodzi o taktykę to jednak środkowy obrońca w mojej opinii ma najłatwiej z całego zespołu i ja jestem pewien, że poradzę sobie bez najmniejszego problemu w każdym ustawieniu.

W swoim bogatym CV masz wiele klubów, Jagiellonię, Ruch, Legię, Zawiszę, czy Bordeaux. Chciałbym Cię krótko zapytać o każdy z nich, a zacznę od Ruchu. Nie ukrywajmy, nie mieliście mocarnego składu, a wywalczyliście sensacyjne wicemistrzostwo Polski?

Faktycznie, patrząc wtedy na skład i nazwiska w kadrze, Ruch powinien prędzej grać o utrzymanie niż o mistrza. My wtedy do ostatniej kolejki mogliśmy po te mistrzostwo sięgnąć, gdyby tylko Śląskowi powinęła się noga. Śmialiśmy się wtedy z chłopakami, że byłby to wstyd dla całej ligi, gdyby Ruch z takimi zasobami kadrowymi, finansowymi i zapleczem sięgnął po tytuł. Fajnie zaczęliśmy tamten sezon, praca z trenerem Fornalikiem była naprawdę specyficzna, było to coś innego, niż zwykle spotykałem w swojej karierze. Zebrała się grupa ludzi, która się fajnie czuła w swoim towarzystwie, tworzyła kolektyw, graliśmy bez presji. Przecież my doszliśmy w tamtym sezonie również do finału Pucharu Polski, gdzie przegraliśmy z Legią. Ja sam nie mam pojęcia do końca, jak to się stało, że osiągaliśmy takie wyniki. Po prostu graliśmy, wygrywaliśmy i w pewnym momencie stwierdziliśmy, gramy o mistrza! Koniec końców chyba dobrze się stało, iż nie wygraliśmy tego mistrzostwa, bo byłoby to kuriozum na skalę światową, problemy finansowe były wtedy gigantyczne.

Rok później walczyliście o utrzymanie, zajęliście 15 miejsce, ostatnie bezpieczne w lidze.

Gdyby nie Polonia Warszawa, która się wycofała, spadlibyśmy z ligi. Trener Fornalik odszedł do reprezentacji, schedę przejął jego brat i to rzeczywiście nie wyszło. Następnie sytuację próbował ratować Jacek Zieliński. Skład się za bardzo nie różnił, odszedł chyba tylko Arek Piech. Było też tak, że graliśmy całkiem dobrze, tworzyliśmy sytuacje, ale nic nie chciało wpaść, po prostu przestało nam „żreć”. W sezonie wicemistrzowskim jak coś miało wpaść, to po prostu wpadało.

Następny przystanek to Zawisza, Puchar krajowy i legendarny prezes, Radosław Osuch. Nie mogę odpuścić Ci tego wywiadu bez chociaż jednej anegdotki. Powszechnie wiadomo, że jest to kolorowy ptak.

Tak, wszystko się zgadza, mieliśmy świetną ekipę, z Pawłem Abottem, Geworgyanem czy Heroldem Goulonem, który piłkarsko przerastał ligę, ale po prostu nie miał siły by grać na swoim poziomie przez całe spotkanie, był słabo przygotowany motorycznie. Co do Osucha, jedna anegdotka o tym człowieku to jest mało. To była taka osoba, którą sadzasz na krześle, dajesz mu kufel piwa, a on tylko siedzi i mówi, opisuje rzeczywistość i Ty oraz wszyscy wokół świetnie się bawicie. To był taki swego rodzaju bard, który przy ognisku siedzi i zabawia wszystkich dookoła. Pamiętam sytuację, w której przegraliśmy mecz u siebie i Osuch krzyczy do nas piłkarzy: „Wy jesteście homoseksualiści - ale trochę dosadniej - nie umiecie grać w piłkę, wyrzucę Was wszystkich – też dosadniej (śmiech)”. Epitety lały się strumieniami, głównie te na CH oraz K. Tydzień później gramy we Wrocławiu i odnosimy zwycięstwo ze Śląskiem, wracamy, o 4 w nocy do Bydgoszczy, a tam wita nas prezes Osuch z kawiorem i szampanem. Mówi do mnie: „Igor, jesteś najlepszy, ja Ciebie kocham, tamci to są pionki, a my? My jesteśmy Zawisza Bydgoszcz, najlepsi na świecie!” 

Niesamowity agent (śmiech). 

Słuchaj, była jeszcze jedna sytuacja, kiedy miałem podpisać kontrakt z Zawiszą. Pojechałem z nimi na obóz, ale jeszcze nie podpisałem kontraktu. Osuch mówi: „Dobra Igor, podpiszemy po treningu, wykąp się”, no to poszedłem się wykąpać, po dosłownie 2 minutach wchodzi do szatni i mówi „Igor gdzie Ty jesteś?” Krzyczę jeszcze spod prysznica, że zaraz wychodzę, że się kąpię, na co Osuch: „Wiesz co Igor? Spierdalaj, ja Ciebie nie potrzebuję, Ty jesteś chuj, nie chce Cię. Na twoje miejsce mam 5 lepszych. Naprawdę koniec, Rysiek (Tarasiewicz), nie chcę tego Lewczuka”. Szybko skończyłem prysznic, ubrałem się i idę do jego gabinetu, podpisaliśmy ten kontrakt, a Osuch zaczyna swoja bajerę „Igor, ja Cię kocham, jesteś najlepszy, tamci trzej sie nie nadają, nie mają do Ciebie podjazdu, nie potrafią grać w piłkę”. Człowiek kontrast, ale najlepszy na świecie, jeżeli chodzi o opowiadanie historii. Fakt, że pewnie z 95% jego opowieści to bujdy, ale jeżeli chodzi o budowanie narracji, to lepszego nie ma.

Spotkałeś się w Zawiszy z Piotrkiem Petaszem, który też grał dla KTS-u. Czy to naprawdę była swego czasu, jedną z najlepszych lewych nóg w zachodniej Polsce?

Słuchaj, nie wiem, czy w zachodniej Polsce, ale w północno wschodniej Europie na pewno! Jeżeli chodzi o ułożenie stopy, dośrodkowanie i uderzenie z dystansu, to wschodnia część Europy może zazdrości Piotrkowi tej nogi (śmiech). Pamiętam taki mecz, chyba z Katowicami, w którym ustawił piłkę na 35/40 metrze, byliśmy pewni, że będzie strzelał, ale że ten strzał z takiej odległości to po prostu wyleci za stadion. On uderzył jednak tak, że nie dał szans bramkarzowi. Dośrodkowanie czy uderzenie z dystansu to u niego klasa światowa. Jeżeli chodzi o inne rzeczy to ujmę to tak, że jest to po prostu Piotr Petasz, jego się nie kontroluje. Miał swój świat, bardzo pozytywna i wesoła postać, nie będę wchodził w większe szczegóły (puszcza oko i się uśmiecha). Zresztą nawet ostatnio w finale okręgowego pucharu z nami popisał się w spotkaniu z nami piękną bramką!

Następnie była Legia, Twój zdecydowany top, największe sukcesy, czterokrotne mistrzostwo, dwa puchary (wcześniej jeden z Jagą i Zawiszą). Dało radę wycisnąć z Legią więcej? Jak wspominasz ten klub?

Wiesz co, chyba nie. Cztery mistrzostwa Polski, Puchary Polski. Na pewno szkoda mi europejskiej przygody, ten gol w rewanżowym spotkaniu z Rangersami na Ibrox nie powinien paść. Tam czułem, że mieliśmy szansę na awans, to mnie bolało, jeżeli chodzi o przygodę po powrocie. Na pewno też szkoda mi, że w momencie, w którym wywalczyliśmy awans do Ligi Mistrzów, ja musiałem odejść do Bordeaux. Bardzo zależało mi na wysłuchaniu hymnu Ligi Mistrzów, na szczęście już w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej mi go zagrali. Szkoda tego Champions League, natomiast w lidze francuskiej mierzyłem się z takimi nazwiskami, że była to na pewno osłoda tego wszystkiego i w pewnym sensie wyrównanie tego, co straciłem, nie grając w Lidze Mistrzów.

Lepszy czas w Legi to czas prezesa Leśnodorskiego czy Mioduskiego?

Jeżeli nadal byłbym w Legii, to pewnie nie odpowiedziałbym na to pytanie. Lepszy czas? Dla mnie to zależy pod jakim względem. Wynikowo na pewno za prezesa Leśnodorskiego, bo była ta Liga Mistrzów i udana przygoda w Lidze Europejskiej. Natomiast jeśli chodzi o moją grę to za czasów Mioduskiego prezentowałem się bardzo dobrze. Z perspektywy czasu trzeba też przyznać, że za prezesa Leśnodorskiego przyzwyczailiśmy się do tych sukcesów i przestaliśmy sobie zdawać sprawę, jak ciężko było je osiągnąć. Wtedy Mistrzostwo Polski było obowiązkiem, ale nie spodziewaliśmy się, że tak ciężko będzie nam wrócić do europejskich pucharów. Za prezesa Mioduskiego na pewno poprawiły się warunki treningowe, powstało Legia Traninig Center, które robiło ogromne wrażenie. Jako piłkarz koniec końców nie odczułem tak bardzo tych różnic, ale muszę przyznać, że finansowo za prezesa Leśnodorskiego było na pewno o wiele lepiej.

Potem przyszedł transfer do Girondins Bordeaux.

Transfer do Bordeux to absolutnie była moja decyzja, miałem 31 lat i zdawałem sobie sprawę, że w tym wieku transfer zagraniczny to ewenement. Wiadomo, że była ta Liga Mistrzów, życie miałem już ułożone w Warszawie, ale w momencie, w którym zobaczyłem, jak wygląda miasto i klub, to nie miałem już żadnych wątpliwości. Przyjechałem w środę, a na weekend graliśmy już z Lyonem, zostałem od razu wzięty do meczowej osiemnastki, zrobiło to wszystko na mnie wrażenie. Świetni zawodnicy wokół, Toulalan, Braithwaite, Plasil. Inny piłkarski świat.

A miałeś jakieś inne oferty?

Nie, Mariusz Piekarski zadzwonił do mnie, że być może będzie miał temat transferowy. Zostałem też w tym czasie powołany do kadry i wszystko działo się szybko, awansowaliśmy do LM i wieczorem w hotelu dostałem telefon, że rano wylatuje samolot i mam testy medyczne, więc miałem tak naprawdę parę godzin, żeby podjąć decyzję. Decyzja miała zostać podjęta do północy. Kiedy zobaczyłem, że jest to kontrakt 2+1 - finalnie zostałem tam przecież 3 lata - to utwierdziłem się w przekonaniu, że rzeczywiście bardzo mnie chcą i podjąłem decyzję o wyjeździe.

Dwa Lata w Bordeaux to naprawdę solidna postawa drużyny, dwukrotne 6 miejsce. Ostatni sezon był już gorszy?

Mój debiut to chyba mecz z Angers i już po tym spotkaniu wiedziałem, że ta liga mnie nie zaskoczy. Byłem świetnie przygotowany motorycznie, a jak już rozmawialiśmy, jest to mój konik. Byłem ciekawy, jak będę wyglądał w lidze top 5 i okazało się, że wcale nie taki diabeł straszny jak go malują. Pierwszy sezon to sporo spotkań, w większości pierwszy skład, zajęliśmy tak, jak powiedziałeś 6. miejsce i ten pierwszy sezon był w moim wykonaniu super. 

Co się stało w drugim i trzecim sezonie, że zacząłeś mniej grać? 

Wiesz co, moją konkurencją był Kounde i Pablo, który dostał powołanie do reprezentacji Brazylii. Były też małe urazy, ale jednak zawodnik, który jest powoływany do kadry Brazylii czy Jules Kounde to konkurenci, z którymi miałem prawo przegrać. Aczkolwiek zostałem tam na 3 lata, byłem zawsze gotowy do wejścia, nie obrażałem się i zależało im na mnie, aby posiadać uzupełnienie głębi składu.

Muszę podpytać Cię o zawodników, z którymi udało Ci się przeciąć w Bordeaux. Jeremy Toulalan, Martin Braithwhite, Yaroslav Plasil to nazwiska, które są znane nawet niedzielnemu kibicowi.

Yaroslav Plasil to był mój dobry kolega, razem mieszkaliśmy na zgrupowaniach, razem ćwiczyliśmy w parze, wiadomo, Czech ma bliżej do Polaka, niż Francuz. Poza tym, że to naprawdę fajny chłopak, to też przede wszystkim świetny piłkarz. Kiedy ja przyjeżdżałem, to on miał już 34 lata, a kiedy odchodziłem to 37 i dalej grał, ponad 100 meczów w reprezentacji Czech, niesamowity piłkarz. Toulalan wiadomo, reprezentacja Francji, też bardzo go lubiłem, normalny facet, a to było bardzo istotne. Braithwaite to samo, spokojny facet, kojarzyłem go już z Toulouse, kiedy przyszedł do nas, okazał się wzmocnieniem i fajnym gościem.

A Ci młodsi? Jules Kounde (Barcelona) i Tchouameni (Real) byli młodzi i dopiero wchodzili do składu, ale na pewno możesz nam o nich coś ciekawego opowiedzieć?

Jules Kounde przychodził do nas jako kapitan rezerw, zaczynał jako prawy obrońca, później stoper. Nie powiedziałbym od razu, że to taki talent, z którego nie wiadomo co będzie. Jednak był ciężko pracujący, pamiętam też historię z jego debiutu. Graliśmy w Pucharze Francji z IV ligowym zespołem, było wiele kontuzji, skład był przetrzebiony. Trener długo się wahał czy wystawić Kounde, ale koniec końców to na niego się zdecydował. Dostaliśmy wtedy z 3 czy 4 czerwone kartki i przegraliśmy z nisko notowanym rywalem, ale po tym meczu Kounde zdał egzamin. Mimo tego, że przegraliśmy oraz nagonki i słabej otoczki, on zaprezentował się solidnie. W następny meczu ligowym również zagrał i kolejny raz pokazał się z dobrej strony. Zdał egzamin i miejsca już nie oddał. Jednak nie był tak oczywistym talentem, jak Tchouameni. Z nim było zupełnie inaczej, to zawodnik, który wręcz epatował pewnością siebie, było od razu to po nim widać. Wierzył w siebie, miał świetne warunki fizyczne, arogancja pomieszana z nadmierną pewnością siebie, po nim się widziało te papiery na wielkie granie. Muszę przyznać, że obydwoje poparli talent naprawdę ciężką pracą i codziennie dawali z siebie wszystko, nie było dla nich dni wolnych.

A spotkałeś jakiegoś młodego piłkarza, który wydawał się być może nawet lepszym piłkarzem od wymienionych, ale sobie nie poradził w dorosłym futbolu czy też nie zrobił aż takiej kariery, na którą się zapowiadało?

Wiesz, co, możesz nie kojarzyć, ale był taki piłkarz Adam Ounas, który później poszedł do Napoli. To był naprawdę zajebisty piłkarz, teraz gra w Lille, bajeczna technika, nawet jak Napoli grało z Legią to zdarzyło mu się Jedzę ośmieszyć na boisku, ma świetne pokrętło. On się naprawdę wyróżniał, ale siłą rzeczy po ofensywnym pomocniku widać to bardziej niż po defensywnym pomocniku lub obrońcy. Wyróżniał się tez Malcom, który poszedł do Barcelony. Siła, motoryka i strzał z dystansu, warto obejrzeć jego akcje czy bramki. Sporo też młodszych zawodników od nas, a którzy się nie przebili, poszło do klubów pokroju np. Łudogorca Razgrad.

Bordeaux jest teraz w 2 lidze, spodziewałeś się tego?

Oj nie spodziewałem się tego, ale myślę, że nie tylko ja. Był to klub, który miał 6. budżet w lidze, ja sam nie wiem, jaka jest przyczyna, chyba nikt tego w Bordeaux nie wie, mieli świetnych kibiców, ekstra stadion, wspaniałą historię i otoczkę, nie potrafię logicznie odpowiedzieć na to pytanie. 

Wracając do KTS-u, masz jakiś plan minimum na tę rundę? Ilość straconych goli, zagranych spotkań?

Będę się starał, żeby Maciek Machalski zaczął operować piłką z przodu, przesunął się trochę bliżej bramki przeciwnika (śmiech). To się chyba jednak nie wydarzy, tak serio chcę być po prostu zdrowy i przygotowany na 90 min jak najszybciej. Wiem też, że drużyna jest tak skonstruowana, że w jednym czy drugim meczu będą w stanie poradzić sobie beze mnie. Jeżeli chodzi o jakieś minimum bramkowe to nie, takich założeń nigdy nie biorę pod uwagę.

To zapytam inaczej, jesteś specjalistą od pucharów, może zapowiesz, że zdobędziemy Wojewódzki Puchar Polski, który da nam przepustkę do grania w głównym Pucharze Polski w następnym sezonie?

Oczywiście niczego nie możemy gwarantować, ale jest to fajny cel dla nas, wszystkie ręce na pokład i nie ma tematu, walczymy tylko o pełną pulę! Wchodzą zespoły trzecioligowe i jest to bardzo fajne wyzwanie dla nas. Teoretycznie lepsze ekipy i o to nam chodzi, aby jak najszybciej grać z jak najlepszymi zespołami!

 

Fot. Jakub Grabowski

Rozmawiał: Daniel Żórawski

 


Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.