Powrót

Remis jak wiatr w oczy, czyli podsumowanie meczu z Wilgą Garwolin.

Kolejki mijają, a za nami kolejny wynik absolutnie nie dający satysfakcji. Można znaleźć wiele wymówek, zwalać winę na stadion, wiatr, czy kontuzje, ale prawda jest jedna, KTS takie spotkania powinien wygrywać bez żadnego problemu.

4/6/2025

2 min czytania

Remis jak wiatr w oczy, czyli podsumowanie meczu z Wilgą Garwolin.

Nie można kłócić się jednak z faktami oczywistymi, pogoda rzeczywiście nie nadawała się ani do gry, ani do oglądania dobrego footballu. Bardzo silny wiatr połączony z opadami śniegu mocno utrudniał kontrolę nad piłką i sprawiał, że jej tor lotu bywał wyjątkowo nieprzewidywalny. Sztuczna murawa, na której rozgrywane było to spotkanie, również nie ułatwiała sytuacji żadnej ze stron.

Między innymi z tego powodu, spotkanie to nie było wielkim widowiskiem. Strzeleckie popisy zaczęły się w minucie 13, kiedy po dobrej akcji Obiego, piłka trafiła pod nogi Kacpra Kalisza. Ten dobrze uderzył, na drodze piłki stanął jednak stoper Wilgi i kwestią sporną byłoby to czy przekroczyła ona linię całym obwodem, gdyby nie bramkarz, który chcąc wybić ją wślizgiem, wpakował ją do siatki, rozsiewając wszelkie wątpliwości. Arbiter przypisał jednak to trafienie na konto Kalisza, więc goalkeeper nie popsuje sobie statystyk bramką samobójczą. Pierwsza połowa nie przyniosła wiele więcej emocji. Obie drużyny miały swoje sytuacje, mimo to żadna nie potrafiła stworzyć akcji na tyle groźnej, by warto było ją tu opisać.
 

Druga połowa przyniosła nam znaczne pogorszenie warunków atmosferycznych i nieznaczne polepszenie jakości gry na boisku. Prób było więcej, po obu stronach. Brakowało jednak jakości w naszej ofensywnie, a miała tę sytuację naprawić zmiana, w minucie 61 Kacper Gzieło zastąpił Obiego. Już dwie minuty później padła bramka, niestety nie po tej stronie co powinna. Po stracie Urbańskiego piłka trafiła pod nogi Gracjana Grota, ten uderzył, trafiając w Smirnova, a piłka po rykoszecie poleciała prosto na prawy słupek. Dużo pecha KTS, dużo szczęścia Grota i Wilgi.

Po wyrównaniu widać było, że żadnej ze stron nie pasuje podzielenie się punktami. W minucie 68 Bartka Urbańskiego zastąpił Kacper Koterwas, a w minucie 73 sędzia po raz pierwszy sięgnął po żółtą kartkę. Za faul na wysokości 30 metra ujrzał ją Smirnov, a Wilga otrzymała rzut wolny, który jednak nie stworzył wielkiego zagrożenia. Zagrożenie stworzył jednak 3 minuty później Bartosz Olszewski, dośrodkowując piłkę z rzutu wolnego, odbiła się ona od głowy Kacpra Gzieło, a gdy spadła na ziemie fenomenalnie uderzył ją Baidoo, wyprowadzając naszą drużynę na prowadzenie. W minucie 81 Orlov opuścił boisko, ustępując Kurowskiemu, dwie minuty później Kacper Koterwas obejrzał za wybicie piłki żółtą kartkę, a zaledwie chwilę potem mogliśmy obejrzeć ostatnią w tym meczu akcję bramkową. Ponownie strzelcem okazał się Gracjan Grot i ponownie Mikołaja Glacela zmylił rykoszet, tym razem piłka niefortunnie odbiła się od pięty Kuby Świątka. Przed końcem Kacper Gzieło zdążył doznać niebezpiecznego urazu, wymagał natychmiastowej pomocy medycznej, a chwilę później był zmuszony opuścić boisko. Zastąpił go Karol Stefański. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2 do 2, a punkty zostały podzielone pomiędzy obie drużyny.
 

Ponownie zabrakło jakości w ataku i pomysłu, który w końcu mogliśmy zobaczyć w poprzednich dwóch spotkaniach. Wymówek znalazłoby się wiele, trzeba jednak wziąć ten wynik na przysłowiową klatę, wyciągnąć wnioski i skupić się na przygotowaniu do przyszłotygodniowego meczu z MKS Przasnysz. Sezon trwa, a my nie zamierzamy go odpuścić na tak wiele spotkań przed końcem.

 

 

Bartosz Niewiatowski

Fot.: PIOTR KUCZA/400mm.pl


Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.