Powrót
Słodko-gorzkie zwycięstwo. KTS Weszło wygrywa z Okęciem Warszawa 2:0
Weszlacy pewnie wygrali spotkanie na szczycie Decathlon V ligi. Jednak pomeczowe nastroje wśród członków naszego zespołu nie były zbyt pozytywne
10/29/2022
•
2 min czytania
Wszystko przez fatalną kontuzję, jakiej doznał Gabor Grabowski w 66. minucie spotkania. – Kiedy upadał na murawę, wypadł mu łokieć. Wyglądało to naprawdę bardzo źle. Po tym zdarzeniu najchętniej zeszlibyśmy z boiska. Trudno było normalnie cieszyć się ze zwycięstwa, dlatego ta wygrana ma słodko-gorzki smak. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że wolelibyśmy przegrać ze zdrowym Gaborem w składzie, niż wygrać i widzieć go w takim stanie. Wszyscy życzymy mu powrotu do zdrowia. Te trzy punkty dedykujemy właśnie jemu – opowiadał Daniel Ciechański, kapitan KTS-u.
– Mam nadzieję, że jak najszybciej się z tego wyliże i wróci na boisko. Życzę mu dużo zdrowia – mówił za to Tomasz Flakowski, sekretarz Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej.
I choć trudno po takim zdarzeniu zachować pełną koncentrację, to piłkarze KTS-u nie dali wybić się z rytmu - całkowicie kontrolowali mecz. Zarówno przed kontuzją Grabowskiego, jak i już po niej. – Rywal stworzył sobie dwie sytuacje, ale po naszych błędach. Nie wydaje mi się, żeby poza tym jakoś nam zagrażali. W przeciwieństwie do murawy… Walczyliśmy przede wszystkim z boiskiem, a nie z przeciwnikiem. Niby murawa była taka sama dla obu drużyn, ale nasz zespół chce grać w piłkę, a tutaj się po prostu nie dało – stwierdził Daniel Ciechański.
– Na tym boisko trenuje nie tylko pierwsza drużyna Okęcia, ale i akademia, przez co boisko jest bardzo mocno eksploatowane. Wcześniej padało, więc to także zrobiło swoje. Tutejsi pracownicy zawsze starają się przygotować boisko jak najlepiej. Dziś było podobnie, bo nie dało wycisnąć się z niego nic więcej – ocenił natomiast Tomasz Flakowski.
Mimo fatalnego stanu murawy, piłkarze KTS-u potrafili stworzyć sobie kilka ciekawych sytuacji. Imponować mogły szczególnie górne piłki posyłane ze szwajcarską precyzją. Ich autorami byli m.in. Marcina Burkhardt i Kuba Kosecki. Niestety żadne z podań nie zostało zwieńczone bramką, chociaż po dośrodkowaniu „Bury’ego” z rzutu rożnego do piłki dopadł Maciej Świdzikowski. Nasz obrońca oddał wówczas strzał, po który obrońca Okęcia zablokował ręką. Sędzia nie miał wątpliwości - podyktował rzut karny.
A skoro jedenastka, to kto przybiegł z odsieczą? Oczywiście, że Daniel Ciechański. Snajper Weszlaków bez problemu pokonał bramkarza gospodarzy. Mało tego, nie było to jego ostatnie słowo. „Ciechan” zaledwie dwie minuty później znowu mógł cieszyć się z bramki, bo pewnie wykończył głową genialne dośrodkowanie Marcina Bochenka. Dzięki asyście bocznego defensora nasz kapitan mógł cieszyć się z 37. bramki w sezonie, ale jak sam wyznał po meczu: – Głównie celuję w wygranie wszystkich meczów i zrobienie awansu w cuglach. Bramki to tylko miły dodatek.
Niemniej z pewnością napastnik KTS-u miał chrapkę na hat-tricka. Był go bowiem bardzo blisko, lecz w kilku sytuacjach rywale umiejętnie zastawili pułapkę ofsajdową. Ponadto nękali go zmasowanym kryciem: – Czasami pilnowało mnie dwóch, czy nawet trzech zawodników. Ale miało to też swoje pozytywne strony, bo reszta chłopaków z drużyny dostawała wtedy więcej wolnego pola.
Jednak zawodnicy KTS-u i tak mieli problemy, aby przedrzeć się przez defensywę Okęcia, która grała bardzo głęboko i umiejętnie, oszczędzając przy tym swoje siły. Od czasu do czasu wyprowadzali przy tym kontry, ale… – Mogli podjąć kilka lepszych decyzji. Zwłaszcza, kiedy bramkarz Weszło wyszedł daleko i mieli okazję na bramkę. Powinni też w poszczególnych sytuacjach puścić piłkę prostopadłą do drugiego kolegi, lecz niektórzy z zawodników chcieli pokazać się zza bardzo finezyjnej strony. Nie zmienia to faktu, że z pewnością zasługują na drugie miejsce w tabeli. W końcu postawili się liderowi – ocenił Tomasz Flakowski.
– Spodziewaliśmy się więcej przed tym spotkaniem. Szczególnie że do tej pory zaliczyliśmy dobrą rundę. Zabrakło nam niektórych piłkarzy, jak na przykład typowego killera w polu karnym, czy najlepszego skrzydłowego, który wykartkował się w poprzednim meczu. Jednak i tak uważam, że graliśmy lepiej. Wiadomo, piłkarze KTS-u pokazywali wysoką jakość, ale nasi zawodnicy świetnie zaprezentowali się od strony taktycznej – stwierdził za to jeden z kibiców Okęcia.
Kibiców, którzy tworzą na stadionie bardzo przyjemny klimat: – Lubię tu przychodzić. Miejscowi fani starają się o to, żeby oprawa meczu była zawsze na dobrym poziomie. Prezes i reszta pracowników chcą, aby cała dzielnica Okęcie była niebiesko-biała. Sprzedają szaliki, czy inne gadżety zespołu. Klub ma też swój hymn, który został nagrany przez kibica. Ma to swój urok. Mam nadzieję, że ten zespół będzie sobie radzić coraz lepiej – mówi Tomasz Flakowski.
Z równie dużą wiarą patrzą w przyszłość wspomniani sympatycy RKS-u: – Widać, że jest z czego budować. Obyśmy na wiosnę zrobili jeszcze większy postęp i powalczyli w rewanżu z Weszło. Chcemy sprawić w nim sensację! – zapowiedział kibic Okęcia.
Okęcie Warszawa – KTS Weszło 0:2
Ciechański 19’ i 21’
Skład KTS-u:
Kamiński –- Bochenek, Świdzikowski, Burkhardt, Olszewski – Urbański, Machalski, Neuman, Grabowski, Kosecki – Ciechański
Na boisko weszli:
- Boruń (w 66’ za Grabowskiego)
- Bella (w 74’ za Neumana)
- Luvale (w 82’ za Koseckiego)
- K.Rałowiec (w 87’ za Olszewskiego)
- Świątek (w 90’ za Machalskiego)
- Jakubczyk (w 90’ za Ciechańskiego)
Fot. Adam Zoszak
KACPER ZIELIŃSKI
Chcesz dodatkowo wesprzeć KTS Weszło? Możesz to zrobić tutaj.