Powrót

Spisana debata na dyrektora sportowego

W środę 15 czerwca o godzinie 18 odbyła się debata na dyrektora sportowego pomiędzy Jakubem Chodorowskim i Grzegorzem Zaleskim. Debatę prowadził Krzysztof Stanowski, który kierował do kandydatów pytania, które wcześniej otrzymał od akcjonariuszy. W trakcie programu akcjonariusze mogli zadzwonić i zadać pytanie kandydatom.

6/16/2022

2 min czytania

Spisana debata na dyrektora sportowego

Debata wciąż pozostaje do obejrzenia na naszym kanale na YouTube. Już niedługo rozpocznie się druga tura głosowania na dyrektora sportowego. Zachęcamy do zapoznania się ze stanowskiem obu kandydatów na to stanowisko. 

Krzysztof Stanowski: Jeśli ktoś z was chciałby na początek wygłosić exposé, to teraz jest na to czas.

Jakub Chodorowski: Zachęcam, aby zapoznać się z debatą i poznać nasze punkty widzenia na rozwój klubu, a także dowiedzieć się, w jaki sposób chcielibyśmy nim zarządzać.

Grzegorz Zaleski: Jeżeli mam podać jakieś argumenty, dlaczego to miałbym być ja, to nie będę ich przedstawiał w tym momencie, ponieważ sam fakt, że przyszedłem na to spotkanie świadczy o tym, że chciałbym zostać dyrektorem sportowym i wierzę, że w toku rozmowy argumenty przemówią za moją kandydaturą. Liczę na ciekawą rozmowę, miałem już okazję porozmawiać trochę z Kubą przed tą debatą, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczony moim kontrkandydatem jako człowiekiem, dlatego wierzę, że jaki to nie będzie wybór, to będzie on dobry dla KTS-u.

Krzysztof Stanowski: Jaki powinien być dyrektor KTS-u, który miałby pełnić tę rolę w przeciągu najbliższych dwóch lat? Jakie powinien mieć cechy?

Grzegorz Zaleski: Uważam, że taka osoba powinna móc się zaangażować długofalowo w ten projekt, ponieważ dopiero on powstaje, więc na samym początku będzie wymagał odpowiednio więcej pracy i zaangażowania. Pewne rzeczy będzie trzeba stworzyć od podstaw, a niektóre na podstawie błędów doprecyzować. Taka osoba powinna być na to gotowa. Powinna też umieć znaleźć wspólny język z akcjonariuszami, którzy na pewno będą mieli wobec nas spore oczekiwania, ale też przede wszystkim z drużyną, trenerem i zarządem.

Jakub Chodorowski: Myślę, że trochę powtórzę to, co powiedziałem we wcześniejszym wywiadzie. Dyrektor powinien być skuteczny. Namawiamy zawodników w wyższych ligach, aby zeszli stopień lub kilka stopni niżej, aby nam pomogli, więc musimy mieć dobre argumenty, aby ich do tego przekonać. Rozmawiamy z różnymi ludźmi, różnymi charakterami i będziemy rozliczani z tego, czy udało nam się tego dokonać, czyli ze skuteczności.

Krzysztof Stanowski: Wielu akcjonariuszy zanim podejmie decyzje, chce dowiedzieć się, na ile jesteście gotowi poświęcić się tej funkcji i jakiego zaangażowania można się po was spodziewać?

Jakub Chodorowski: Pracuję zawodowo w określonych ramach, czyli najczęściej od 9 do 17. Weekendy mam zwykle wolne. To jest ten czas, który mogę poświęcić, czyli po pracy, a także w weekendy, na tyle, ile będzie trzeba tego czasu poświęcić. Tak jak Grzegorz powiedział, na początku pewnie dużo więcej, a później, jak to w klubie, są okresy bardziej intensywne – takie jak okienka transferowe - a także trochę mniej intensywnej pracy. Mogę poświęcić się na tyle, na ile będzie to możliwe, patrząc na moją pracę zawodową.

Grzegorz Zaleski: U mnie pod tym względem jest na tyle komfortowo, że w toku mojej ścieżki zawodowej udało mi się wypracować na tyle komfortową sytuację zawodową, że nie jestem ograniczony czasowo. Tak naprawdę sam decyduję w jakie dni i w jakich porach pracuję. W swojej firmie mam siedmiu menedżerów, którzy funkcjonują niezależnie od tego, czy jestem w biurze czy nie. Mogę więc swoje aktywności zawodowe dopasować do KTS-u. Udaje mi się to zresztą od czterech lat, w formie treningów, obozów czy meczów w weekendy. Tak jak Kuba słusznie zauważył, zaangażowanie i potrzeba pracy jako dyrektor sportowy będzie też zależała od danego etapu sezonu. Czy to jest etap przedsezonowy, gdy trzeba spotykać się z zawodnikami, budować kadrę, prowadzić negocjację, czy też środek sezonu, gdy trzeba przygotowywać się pod kątem kolejnego okienka transferowego. U mnie jest to na dobrym poziomie, mam dużą elastyczność, więc uważam, że jest to mój duży atut.

Krzysztof Stanowski: Dlaczego twój kontrkandydat nie nadaje się na to stanowisko?

Jakub Chodorowski: Nie uważam, że się nie nadaje. Tak jak Grzegorz wspomniał, mieliśmy bardzo miłą rozmowę, rozumiem też argumenty, które przemawiają za Grzegorzem. Nie podpiszę się pod tezą, że się nie nadaje. Są między nami różnice w doświadczeniu, ale każdy z nas może coś wnieść. Widzę też pole, na którym moglibyśmy się uzupełniać.

Grzegorz Zaleski: Uważam, że fajnie się złożyło, bo o ile pod wieloma względami jesteśmy na bardzo wysokim poziomie, tak pod innymi jesteśmy bardzo różni. Można faktycznie utożsamiać się z jedną albo drugą opcją. Zależy, czy wolimy osobę z dobrym CV, która ma doświadczenie na poziomie Ekstraklasy – jak Kuba, czy kogoś, kto ma większe obeznanie w niższych ligach. Jeśli dałoby się nas połączyć, byłoby idealnie, jeśli nie da się tego zrobić, trzeba się zdecydować na jedną opcję.

Krzysztof Stanowski: Ilu zawodników i na jakich pozycjach powinno dojść do zespołu?

Grzegorz Zaleski: Mam świetne rozeznanie w zespole, widzę to od wewnątrz, natomiast nie jestem zwolennikiem rewolucji w kadrze drużyn. Uważam, że powinien to być proces, pewna ewolucja. Jeżeli mielibyśmy skupić się na poszczególnych pozycjach, uważam, że mamy duże braki po bokach – jeżeli chodzi o skrzydłowych, ale także bocznych obrońców. To powinien być nasz priorytet, również z tego względu, że w ofensywie trochę brakuje nam rozwiązań. Od dwóch sezonów bazujemy tak naprawdę na formie strzeleckiej Daniela Ciechańskiego. Nasi skrzydłowi, którzy w fazie ofensywnej powinni pełnić rolę kolejnych napastników, nie notują takich liczb, jakich można by od nich oczekiwać. W poprzedniej rundzie grał Owe, który chyba wciąż ma najlepsze liczby w tym sezonie na tej pozycji, a wcale nie miał rewelacyjnej rundy. Boczni obrońcy również powinni dawać nam dodatkowe opcje w ataku. Jeżeli chodzi o środek pola, potrzebne jest uzupełnienie, pewna forma rywalizacji lub też zastępstwo dla Gerarda Borunia, bo to jest nasz podstawowy pomocnik i gdy go nie ma na boisku, to po prostu da się to odczuć, co było chociażby widać w ostatnim meczu.

Jakub Chodorowski: Wydaje mi się, że same cele stawiane przed drużyną, czyli awans co sezon do wyższej ligi wymuszają może nie rewolucję, ale bardzo duże zmiany i duże wzmocnienia w zespole co sezon. Nawet patrząc po wyższych ligach, drużyna, która awansuje do wyższej ligi, rzadko kiedy jest w stanie bić się z tym samym zespołem o kolejny awans. Wydaje mi się, że na wielu pozycjach będą potrzebne wzmocnienia i zwiększenie rywalizacji. Patrząc pod kątem nie tylko tego, ale też kolejnych sezonów, prawdopodobnie od sześciu do ośmiu zawodników będzie musiało dołączać do drużyny po kolejnym awansie, żeby mieć szansę bić się o kolejny sukces. Rywalizacja jest tam ogromna. Awansuje zwykle tylko jedna drużyna albo nawet ta jedna drużyna będzie musiała grać w barażu. Nie ma za bardzo miejsca na błąd i próbowanie, czy ci chłopcy sobie poradzą. Naprawdę będzie trzeba obserwować tę drużynę w trakcie sezonu, jak wygląda rywalizacja w wyższych ligach i dość radykalnie wzmacniać skład po każdym sezonie.

Krzysztof Stanowski: Jakie konkretnie czynności chcielibyście podejmować w ramach pełnionej roli?

Grzegorz Zaleski: Jako dyrektor sportowy wyobrażam to sobie w ten sposób, że odpowiadam za długofalową wizję budowania drużyny, czyli powiedzmy w perspektywie najbliższych trzech lat. Po konsultacjach z trenerem, jak i własnych obserwacjach, rozwijamy naszą kadrę, z wizją kolejnych awansów. Tak jak już zaznaczyłem w wywiadzie, uważam, że zawsze powinniśmy celować w dwie ligi wyżej, czyli jeżeli jesteśmy w piątej, to powinniśmy mieć kadrę, która w czwartej lidze walczyłaby o awans. Tym sposobem jesteśmy sobie w stanie spokojnie zapewnić awans w piątej lidze. Systematycznie zmierzalibyśmy w tym kierunku. Moją rolą jako dyrektora sportowego byłoby także spotykanie się z potencjalnymi nowymi zawodnikami, rozmawianie z nimi o naszym projekcie i tym, co możemy im zaproponować, negocjowanie oraz decydowanie, czy ten zawodnik, nie tylko pod kątem umiejętności, ale także charakterologicznie, pasuje do naszego zespołu. Drużyna to nie tylko suma umiejętności, ale też pewna chemia. Taka osoba musi umieć się w nią wkomponować i wnieść do niej coś pozytywnego. Uważam, że to jest rola dyrektora sportowego.

Jakub Chodorowski: Pełna zgoda z tym co powiedziałeś, natomiast dołożyłbym też do tego wzmocnienie kompetencji sportowych klubu. Mam na myśli zadbanie o to, by zawodnicy trafiający do KTS-u mogli się rozwijać sportowo. Żeby nie był to tylko wybór medialny czy finansowy, ale też wybór sportowy. Jak do tego dojść? Wydaje mi się, że powinniśmy mocno postawić na wzmocnienie kompetencji sztabu szkoleniowego, a także zapewnić zawodnikom opiekę w każdym aspekcie treningowym na poziomie znacznie przewyższającym standardy ligi, na poziomie której obecnie jesteśmy czy też za chwilę będziemy. Jeżeli uda nam się osiągnąć standardy drugiej lub nawet pierwszej ligi, w tych niższych ligach będzie nam o wiele łatwiej pozyskać zawodników, których byśmy chcieli, czyli zawodników ambitnych, którzy będą traktowali KTS jako miejsce, w którym mogą się rozwinąć sportowo, a nie tylko takich, którzy odcinają kupony.

Grzegorz Zaleski: Na to przede wszystkim musimy zwracać uwagę, grając w niższej lidze – na zawodników, którzy przyjdą do nas odcinać kupony. Chcemy pozyskać zawodników, którzy nas wzmocnią, czyli z przeszłością na wyższym poziomie – w drugiej, trzeciej lidze – ale zawsze wiąże się to z pewnymi konsekwencjami. Jeżeli taki zawodnik jest gotów zejść do niższej ligi, to trzeba się zastanowić, co go do tego motywuje. Czy to, że może się u nas rozwinąć, czyli zrobić krok do tyłu, by zrobić dwa do przodu, czy myśli może o spokojnej emeryturze piłkarskiej, czyli może „będę miał podobne pieniądze, ale poziom jest niższy, presja też jest niższa”. Taki zawodnik niekoniecznie nam wtedy pomoże.

Krzysztof Stanowski: Z jakiego poziomu powinni dochodzić do nas piłkarze, żeby od razu mocno liczyć się w walce o awans?

Jakub Chodorowski: Najprostszą odpowiedzią na to pytanie jest stwierdzenie, że z wyższego niż gramy do tej pory. W takim przypadku mówimy o zawodnikach z pierwszej lub drugiej ligi. Nie ograniczałbym się tylko do tego. Potrzebujemy zawodników z jakością. Jeżeli uda nam się stworzyć sieć skautingową i wypatrzeć ciekawego zawodnika na poziomie nawet niższym niż jesteśmy obecnie, ale który ma umiejętności zdecydowanie przewyższające klub, w którym jest obecnie, to nie powinniśmy się na to zamykać. Patrzyłbym bardziej na umiejętności zawodnika, jakość, chęć rozwoju, a nie tylko na to w jakiej lidze grał wcześniej.

Grzegorz Zaleski: Oczywiście musimy patrzeć na wyższe ligi. Chcemy zawodników, którzy dysponują odpowiednimi umiejętnościami i mogą nas wzmocnić. Nie jest regułą, że taki zawodnik musi przyjść z wyższej ligi. Z różnych powodów może być na jakimś zakręcie życiowym i akurat zszedł niżej. Przykładem takiej osoby jest bramkarz Marcin Marcinkowski, który swego czasu grał na Cyprze, bronił na wysokim poziomie, ale później tak się to u niego w życiu potoczyło, że nie gra już na wysokim poziomie. Ma jednak ambicje, by znowu się odbić. Żebyśmy dobrze mogli zaplanować nasze kolejne lata, nasze kolejne awanse, to zawsze pierwszym krokiem powinno być uzmysłowienie sobie, gdzie my faktycznie jesteśmy.

Jesteśmy na szóstym poziomie rozgrywkowym, w piątej lidze. Mimo tego, że w przekazach medialnych nasza nazwa pada obok Wieczystej Kraków, to nie jesteśmy Wieczystą. Nie jesteśmy krezusami finansowymi. Po sprzedaży akcji wpadła duża pula pieniędzy, ale ta pula nie napełnia się regularnie, więc to nie jest studia bez dna. Nie możemy wziąć nagle dziesięciu zawodników z drugiej ligi, zapłacić im dużych pieniędzy, a oni załatwią nam kolejne awanse. Wtedy nagle za rok albo dwa może się okazać, że w budżecie jest pusto.

Powinniśmy skupić się na zawodnikach z trzeciej lub czwartej ligi i przede wszystkim z naszego obszaru warszawskiego. Jeżeli trafi się okazja, to oczywiście nie zamykam się na to, ale zawodnikowi z dalszych rejonów Polski trzeba byłoby załatwić mieszkanie czy comiesięczne środki. On musiałby też mieć motywację, żeby u nas grać. Piłkarzy, którzy są w jakimś stopniu związani z Warszawą, będzie dużo łatwiej przekonać do naszego projektu. Do tego, aby zeszli niżej, ale mogli się wypromować i pograć w fajnej atmosferze. Później mogliby zrobić dwa kroki do przodu.

Krzysztof Stanowski: Jak planujecie informować na bieżąco akcjonariuszy o wykonywanych działaniach?

Grzegorz Zaleski: Tak naprawdę jestem otwarty na propozycje. To chyba bardziej jest pytanie do zarządu. Wydaje mi się, że taką optymalną formą byłoby swego rodzaju podsumowywanie okienka transferowego. Ewentualnie na koniec okienka transferowego czy w połowie rundy przedstawianie jakichś planów na kolejne okienko. Ciężko jest mi sobie wyobrazić sytuację, w której regularnie co tydzień raportowalibyśmy, że spotkaliśmy się z tym zawodnikiem, rozmawialiśmy o tym i o tym. Jest to duża grupa akcjonariuszy z różnym przywiązaniem. Widzimy, że niektórzy informują, że sprzedadzą akcje. Takie raportowanie co tydzień czasem może nawet zaszkodzić.

Jakub Chodorowski: Wydaje mi się, że sama idea tego klubu i przyciągnięcie do niego ludzi polega na dużym udziale każdej osoby w życiu klubu. Na pewno musimy wypracować formułę, według której będziemy informować naszych kibiców i akcjonariuszy o podejmowanych działaniach. Jednocześnie nie chcemy informować naszych przeciwników o tym, co się u nas dzieje, więc zgadzam się z Grzegorzem, że informowanie co tydzień niekoniecznie jest zasadne. Powinniśmy wypracować jakąś formułę w miarę regularnych informacji. Myślę, że także powinniśmy włączyć w to trenera, który będzie również pokazywał swoje stanowisko i swoje spostrzeżenia. Chcemy być klubem innym niż wszystkie, więc powinniśmy jak najbardziej zaangażować się w to, żeby ta społeczność wokół klubu żyła i żeby była dobrze poinformowana. Nie mam wprost przygotowanej odpowiedzi w jaki sposób to zrobić, natomiast na pewno jest to potrzebne do wypracowania.

Krzysztof Stanowski: Jaka byłaby wasza reakcja na ostatnie wyniki? Drużyna nie prezentuje się już tak dobrze.

Jakub Chodorowski: Mówimy o wynikach drużyny, która już wywalczyła sobie awans. Na pewno ta motywacja do kolejnych zwycięstw jest więc mniejsza. Na pewno trener dał też pograć trochę zawodnikom, którzy wcześniej grali mniej, więc moim zdaniem nie ma potrzeby jakichś nerwowych reakcji na kilka meczów po wykonaniu planu zakładanego przed sezonem. Raczej reagowałbym tutaj spokojnie niż nerwowo.

Grzegorz Zaleski: Uważam, że nie ma powodów do mówienia teraz o jakimś kryzysie. Ostatnie porażki mogą być też przyczyną tego, że wcześniej poprzeczkę zawiesiliśmy bardzo wysoko. Nagle dwie porażki z rzędu stają się najgorszym okresem w czteroletniej historii KTS-u. Tak jak Kuba słusznie zauważył, drużyna wywalczyła awans, a trener Oskar pozwolił w ostatnim meczu, niezależnie od sytuacji na boisku, zagrać w większym wymiarze czasowym zawodnikom rezerwowym. Automatycznie wiązało się to z ryzykiem, że wynik nie ułoży się tak, jakbyśmy tego chcieli. Uważam też, mówiąc od środka drużyny, że ta sytuacja na chwilę przed zmianą warty, bo do tej pory byliśmy w 100% klubem amatorskim, a od nowego sezonu wejdziemy w etap, w którym zawodnicy będą otrzymywać wynagrodzenie, w wielu zawodnikach zbudowała niepewność. Niepewność tego, czy utrzymają się w tej drużynie czy już muszą zastanawiać się nad innym klubem. Ta niepewność wpływa na ich postawę na boisku.

Krzysztof Stanowski: Czy macie plan na wypożyczenie młodych zawodników z wyższych lig?

Jakub Chodorowski: W tym momencie takiego planu nie mam. Jesteśmy na etapie wyboru dyrektora sportowego. Zarząd intensywnie pracuje więc nad zbudowaniem zespołu na przyszły sezon, a my dopiero po dokonaniu wyboru będziemy mieć czas, by aktywniej się w to zaangażować. Ja na ten moment takiego planu nie mam.

Grzegorz Zaleski: Jeżeli chodzi o wypożyczenia to jest to temat, co do którego nie do końca jestem przekonany. Nie wiem, czy jest to słuszna droga budowania drużyny, która ma robić awans rok po roku. Wypożyczenia na pewno są kuszące w swoim założeniu, czyli powiedzmy bezpłatnie lub za niewielką opłatą jesteśmy w stanie pozyskać zawodnika, którego normalnie nie bylibyśmy w stanie pozyskać. Natomiast automatycznie wiąże się to z ryzykiem, czy taki zawodnik na pewno przyjdzie do nas zmotywowany, żeby nam pomóc, czy przyjdzie trochę za karę, będąc wypchniętym ze swojego pierwszego klubu. Osobiście jako dyrektor sportowy raczej będę skłaniał się, aby wypożyczenia były okazjonalnym dodatkiem, a nie podstawą budowania kadry. W tym momencie również nie mam takich planów.

Jakub Chodorowski: Chciałbym doprecyzować, ponieważ pytanie było o młodych zawodników, a nie o wypożyczenia w ogóle. Mam trochę inne spojrzenie na wypożyczenia. Wydaje mi się, że to jest dla takich drużyn jak KTS Weszło ciekawa opcja i dająca duże możliwości. Daje dostęp do zawodników, którzy często byliby dla takiego klubu nieosiągalni. Jeżeli zawodnik nie gra w pierwszej części sezonu, szuka klubu, gdzie może grać regularnie i jest w stanie zejść ligę lub dwie niżej, gdzie może dać coś z siebie, szuka minut na boisku, by pokazać swojemu klubowi swoją wartość. Kluby mogą z tego korzystać, trzeba jednak korzystać z tego mądrze. Trzeba wybierać zawodników, którzy rzeczywiście mogą nam coś dać i chcą się tutaj rozwinąć. Tutaj nasza rola, by dać takiemu zawodnikowi warunki do rozwoju. Z instytucji wypożyczenia jako takiej w miarę chętnie bym korzystał.

Grzegorz Zaleski: Mamy więc chyba pierwszy raz pole do dyskusji. Zastanawiają mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, z mojego doświadczenia na poziomie niższych lig wynika, że te wypożyczenia rzadko kiedy okazywały się takim strzałem w dziesiątkę. Drugie co mnie zniechęca to fakt, że nawet jeśli ta osoba nam pomoże, to na koniec rundy zostajemy znowu w punkcie wyjścia. Znowu potrzebujemy kogoś na tę pozycję. Możemy ewentualnie starać się, aby wypożyczyć tego zawodnika ponownie. Bardziej te wypożyczenia interesowałyby mnie w momencie, kiedy mielibyśmy wypożyczenie z opcją wykupu, że jeżeli taki zawodnik się u nas sprawdzi, to możemy go potem zatrzymać. W innym wypadku coś nam to da, ale od nowa musimy łatać tę dziurę.

Jakub Chodorowski: Jest też kwestia tego zaplecza, które jesteśmy w stanie zaoferować takiemu zawodnikowi. Kluby powinny zwracać uwagę, gdzie takiego zawodnika wypożyczają. Jeśli klub ma swoje własne rezerwy w czwartej lidze, to może będzie skłonny wypożyczyć jednego czy dwóch zawodników do nas, nawet jak będziemy w piątej czy czwartej lidze, bo na przykład w takim klubie nie wszyscy zawodnicy mają szanse gry w rezerwach. Czasem jest tak, że celujemy w jakiegoś zawodnika i jeśli chcielibyśmy namówić go, żeby podpisał z nami kontrakt na 2-3 lata, może być ciężko, ale jeśli zdecyduje się na wypożyczenie do nas na pół roku, to po pierwsze my mamy szansę pokazać mu, że jest to ciekawy klub, w którym można się rozwijać, a wtedy łatwiej z nim rozmawiać o umowie. Z drugiej strony klub, który go oddaje na wypożyczenie, często zapomina, że ma takiego zawodnika i często łatwiej jest rozmawiać z klubem, by takiego zawodnika przejąć.

Grzegorz Zaleski: Tu rozmawiamy o tych, których po wypożyczeniu możemy pozyskać. To pytanie bardziej rozumiałem w takich kategoriach, że wypożyczamy go, on nam coś oferuje od siebie, ale na koniec go oddajemy, bo on przychodzi z zespołu, który jest dużo wyżej i nie ma w planach, by przyjść do KTS-u na stałe.

Jakub Chodorowski: Wiadomo, że dobrze jest mieć tę klauzulę i możliwość wykupu. Nie zawsze klub jest chętny wpisać ją od razu, ale często po pewnym czasie ta optyka się zmienia i jest to kwestia dalszych negocjacji.

Krzysztof Stanowski: Powiedzcie trochę o swoich wadach. Dlaczego nie nadajecie się na to stanowisko?

Grzegorz Zaleski: To chyba nie jest tajemnicą, że największym minusem w mojej kandydaturze jest brak doświadczenia konkretnie na stanowisku dyrektora sportowego w jakimś klubie piłkarskim. To jest chyba największa rysa na mojej kandydaturze.

Jakub Chodorowski: Przy tak zadanym pytaniu, nie uważam, że mam wady, które sprawiają, że nie nadaję się na to stanowisko. Wtedy pewnie bym nie kandydował. Myślę, że z tego co czytałem o sobie w komentarzach, to chyba ograniczenie czasowe, że często będzie trzeba pogodzić moje prace. Wydaje mi się, że to może w jakimś momencie się pojawić, tego czasu może być mniej niż może zaoferować Grzegorz. Wydaje mi się, że mimo wszystko jest to do przezwyciężenia i że obie te kwestie są do pogodzenia.

Akcjonariusz: Jak widzicie swoją rolę w zarządzaniu kryzysami w drużynie? Czy widzicie tam swoją rolę, czy to tylko zadanie trenera?

Grzegorz Zaleski: Uważam, że jest to w dużej kwestii rola dyrektora sportowego. Natomiast nie wchodziłbym w tarcia szatni, ponieważ zarządzanie drużyną i zawodnikami, którzy ewentualnie otrzymują mniej minut na boisku, jest zadaniem trenera. Rolą dyrektora sportowego jest bardziej rozmowa z piłkarzami pod kątem ich przydatności do zespołu, ich przyszłości w zespole, pod kątem budowania zespołu na kolejną rundę. Czy widzimy takiego piłkarza w zespole i jeśli tak, to w jakiej funkcji. Przykładowo dzisiaj zawodnik jest w podstawowej jedenastce, ale planujemy kolejne ruchy transferowe i wiemy, że w kolejnej rundzie już nie będzie takim pewnym zawodnikiem pierwszego składu. To powinna być rola dyrektora sportowego, aby przekazywać zawodnikom te komunikaty i aby o tym z nimi rozmawiać. Osobiście uważam, że to jest jedna z większych chorób polskiej piłki, czyli takie bajerowanie piłkarzy, obiecywanie rzeczy, które się później nie dzieją. Przez to piłkarze mają bardzo duże zastrzeżenia, żale, a to się przekłada na szatnie, bo zawodnik nie zachowa tego dla siebie. Rolą dyrektora sortowego powinno być szczere informowanie i ustalanie wartości i priorytetów. Czasem mówienie też brutalnej prawdy, że przygoda danego zawodnika w drużynie dobiega końca i powinien rozejrzeć się za nowym klubem.

Jakub Chodorowski: Zgoda w dużej mierze z tym co mówi Grzegorz. Uważam, że zarządzanie szatnią, zarządzanie drużyną i atmosferą to rola trenera. Dyrektor sportowy musi to zostawić w pewnym sensie, wyznaczając cele i rozliczając z tego co się dzieje, chcąc wiedzieć co się dzieje, ale jednak komunikację z drużyną zostawić trenerowi. Oczywiście rozmawiać z zawodnikami o ich przyszłości, bo często to dyrektor sportowy jest tym, który pierwszy ma kontakt z zawodnikiem, to on go namawiał do przyjścia do klubu, więc to również on powinien rozmawiać o tej przyszłości. Jednak zawsze w porozumieniu z trenerem, żeby piłkarz nie dostawał sprzecznych sygnałów, że coś innego usłyszał od trenera, a co innego od dyrektora sportowego. Potem sam nie wie do końca, co się dzieje w klubie. Jeżeli trenera uważa, że taka rozmowa nie powinna się odbyć, to też warto uszanować zdanie trenera i może jednak to on powinien zarządzać w takim momencie taką sytuacją.

Krzysztof Stanowski: Biorąc pod uwagę, że nie jesteśmy klubem, który zamierza zmieniać trenerów jak rękawiczki, tylko raczej stawiamy na stałość zatrudnienia, mimo że akurat w tej rundzie doszło do zmiany, to kto tak naprawdę kto jest ważniejszy przy budowaniu zespołu? Który głos więcej waży – trenera czy dyrektora sportowego?

Jakub Chodorowski: Przy długofalowym budowaniu zespołu uważam, że powinien to być głos dyrektora sportowego, który jest bliżej zarządu i zna cele stawiane przez zarząd. Generalnie jest to jego rola, by dbać o długofalowy rozwój klubu. Natomiast trener zawsze jest rozliczany z wyników, więc w pierwszej kolejności liczy się dla niego kolejny mecz i zwycięstwo w kolejnym meczu, a dopiero później może myśleć o długofalowym budowaniu drużyny. Wiadomo, że jak będzie przegrywał te mecze, to później nie będzie miał możliwości wpływu na długofalowe budowanie drużyny. Tutaj bym rozdzielił, że jednak ważniejszą rolą w długofalowym budowaniu drużyny jest rola dyrektora sportowego.

Grzegorz Zaleski: To się trochę zawiera w odpowiedzi, których udzielaliśmy w wywiadzie, czyli kto powinien być ważniejszy – dyrektor sportowy czy trener. Obaj zgodnie stwierdziliśmy, że to dyrektor sportowy powinien być przełożonym trenera, więc automatycznie mówi to, że to dyrektor sportowy powinien bardziej odpowiadać za tą długofalową wizję budowy drużyny. Natomiast ten dyrektor sportowy nie może być betonem, nie może być głuchy na informacje od trenera. To musi być jakaś symbioza, że wspólnie pracują nad tym, aby ten klub się rozwijał. Jeżeli trener mówi, że potrzebuje lewego obrońcy, to dyrektor sportowy nie może stwierdzić, że „się nie znasz i ja ci przyprowadzę trzech kolejnych napastników”. To jest droga donikąd, skończy się konfliktem. Konflikt będzie musiał skończyć się decyzją kto zostaje, a kto odchodzi. Drużyna tylko straci kolejne miesiące i kolejną rundę.

Akcjonariusz: Jakie macie plany w kwestii wzmocnienia sztabu trenerskiego?

Grzegorz Zaleski: Jeżeli chodzi o sztab trenerski, w tym momencie wiemy, że pod głosowanie w niedługim czasie padnie kandydatura Piotra Kobiereckiego. Nie miałem jeszcze okazji go poznać i porozmawiać z nim osobiście. Był dwa razy na naszym treningu, prowadził je wtedy w ramach swojego kursu na UEFA Pro i na mnie zrobił bardzo pozytywne wrażenie. Nie możemy zapominać o naszym obecnym trenerze Oskarze Śliwowskim, który przez ostatnie trzy lata zrobił świetną robotę w KTS-ie i to zasługuje na najwyższe uznanie. Uważam, że jest wartością dodaną w tym zespole. Sztab uzupełnia nasz trener bramkarzy Tomasz Plaskaty, dlatego na ten moment, na poziom, który prezentujemy, nasz sztab jest na bardzo dobrym poziomie, a dalsze wzmocnienia tego sztabu powinny być ustalane w porozumieniu z nowym trenerem. Czego w moim odczuciu brakuje? Tylko to też będzie pytanie do nowego trenera, czy on faktycznie potrzebuje takiego wsparcia, ale powiedziałbym, że trenera przygotowania fizycznego.

Jakub Chodorowski: Mam odwrotną sytuację, ponieważ nie znam osobiście obecnego trenera, a znam trenera Kobiereckiego z czasów mojej pracy w Akademii Legii. Bardzo cenię tego trenera. Osiągał tam wyniki, których nie udało się nikomu powtórzyć. Pojawiały się głosy, że z Legią każdy by takie zrobił, a odkąd odszedł, takich sukcesów Legia już nie osiągała. Cenię go bardzo za sztab, jaki zbudował. Dbał o każdy szczegół, każdy element i miał fachowców w swoich dziedzinach, którzy mu pomagali, których się słuchał i super to wyglądało. Ta kandydatura pojawiła się też wcześniej. Przy głosowaniu na trenera Piotra Dziewickiego był wymieniany jako jedna z potencjalnych osób i na tym etapie wydawało mi się, że był to najlepszy kandydat. Z tego co słyszałem, wtedy nie bardzo mógł się zaangażować w ten projekt. Jeżeli teraz może się w niego zaangażować, to uważam, że to jest świetny wybór. Jeśli mogę zaapelować, żeby głosować na tego trenera, to apeluję, bo myślę, że jest w stanie wnieść ten klub na wyższy poziom. Nie oceniam obecnego trenera, myślę, że nowy trener może będzie chciał go zatrzymać w sztabie i korzystać z jego wiedzy i doświadczenia.

Krzysztof Stanowski: Jak wyobrażacie sobie dział skautingu, porozumienie się z dyrektorem skatingu, korzystanie z tego, co skauting może na co dzień przynieść? Jak ten skauting powinien waszym zdaniem wyglądać?

Jakub Chodorowski: Myślę, że twój pomysł był bardzo ciekawy, pytanie tylko, na ile uda się go zrealizować. Ilu będzie chętnych, by te wszystkie przewidziane role objąć? Na ile będą to ludzie, którzy już mają doświadczenie, a na ile tacy, których dopiero będzie trzeba przeszkolić? Natomiast jeśli ten plan by się powiódł, to jest on bardzo dobry i daje nam jedną z największych siatek skautingowych w Polsce i olbrzymie możliwości. Jak najbardziej chciałbym ten plan zrealizować, poczynając od dyrektora skautingu, który wtedy byłby bardzo ważną postacią w klubie, poprzez tych skautów wojewódzkich i skautów w regionach. Dałoby to nam świetny przegląd i wielkie możliwości. Jeśli tylko taka współpraca jest realna i możliwa, to na pewno byłaby dla klubu korzystna. Pytanie tylko, jak tych skautów motywować, jak ich wynagradzać.

Krzysztof Stanowski: No właśnie, jak?

Jakub Chodorowski: Przy takiej skali, od sukcesów. Od zawodników, których uda nam się pozyskać do klubu lub uda nam się ich pozyskać do agencji menedżerskiej. Od sukcesu wynagradzać plus okazjonalnie być może organizować szkolenia, rozwijać tych ludzi, pozwolić im też zaistnieć w środowisku. Dać im doświadczenie i wiedzę, która im też pozwoli się rozwijać i czerpać korzyści z współpracy z KTS-em.

Grzegorz Zaleski: Moim zdaniem koncepcja skautingu jest rewelacyjna. Jestem na nią bardzo pozytywnie otwarty, również na współpracę z dyrektorem skautingu. Uważam jednak, że na ten moment to jest bardziej melodia przyszłości. Bardziej wydaje mi się, że możemy o tym myśleć w kategoriach rundy wiosennej następnego sezonu, a bardziej prawdopodobnie jeszcze kolejnego, czyli około za rok. Trzeba wybrać dyrektora skautingu, jak i zbudować siatkę. Te osoby na samym dole, na pierwszej linii ognia, które mają obserwować potencjalnych zawodników, mają też przejść szkolenie w firmie zajmującej się kursami skautingowymi. Niewątpliwie będzie to nasza olbrzymia broń i wartość. Na dzisiaj, na najbliższe dwa okienka będziemy musieli bardziej bazować na inwencji własnej i na własnych znajomościach, na poczcie pantoflowej. Na tym co funkcjonuje w niższych ligach, czyli rekomendacji od osób, którym ufamy, do momentu, kiedy faktycznie ten skauting się nam wykrystalizuje i będziemy mogli dostawać konkretne, miarodajne i wartościowe raporty o konkretnych zawodnikach.

Krzysztof Stanowski: Czy Daniel Ciechański powinien być jedynym napastnikiem KTS Weszło, czy też powinniśmy ściągnąć drugiego, aby czuł jego oddech na plecach? Jak powinna wyglądać rywalizacja na pozycji napastnika?

Grzegorz Zaleski: Czuję pismo nosem i wiem jak to wygląda. Osobiście uważam, że powinniśmy poszukać zawodnika o charakterystyce bardziej „dziesiątki”, która mogłaby grać razem z Danielem, a w momencie, gdyby ewentualnie Daniel nie mógł grać, mogłaby go zastąpić. Oczywiście to też zależy od nowego trenera i tego jakim systemem będzie chciał grać. Jeśli stwierdzi, że chce grać systemem 4-4-2 i że potrzebujemy drugiego typowego napastnika, to wtedy jak najbardziej. Poznałem Daniela, znam go doskonale i wiem, że to jest napastnik, który potrzebuje czuć zaufanie. To jest trochę casus Roberta Lewandowskiego. To jest napastnik, który nie lubi być kwestionowany, nie lubi czuć tej presji. On żeby pokazać pełnię możliwości, rozwinąć skrzydła, żeby móc być na boisku często bezczelnym, potrzebuje mieć zaufanie i wtedy ma pewność siebie na boisku.

Jakub Chodorowski: Ja uważam odwrotnie. Każdy zawodnik potrzebuje rywalizacji, żeby się rozwijać i ten oddech na plecach powinien czuć. Tym lepiej będzie wyglądał na boisku, jeśli będzie wiedział, że tę rywalizację wygrał na treningu, pokazał się z dobrej strony i to dlatego gra. Nie tylko na tej pozycji, a na każdej pozycji, jeśli tylko finansowo jest możliwe, by mieć dwóch równorzędnych zawodników, którzy ze sobą rywalizują, to jest to optymalne dla rozwoju obu.

Grzegorz Zaleski: Z tym się nie zgodzę. Uważam, że to jest taki trochę piłkarski slogan, który nie zawsze sprawdza się w praktyce. Wiadomo, że konkurencja napędza i musi być w drużynie, natomiast nie zgodzę się, że każdy zawodnik potrzebuje czuć konkurencję i że to zawsze powoduje u każdego zawodnika rozwój. Wiele osób nadmierna presja demotywuje. Czasem trzeba podejść indywidualnie do konkretnej osoby. Padło pytanie konkretnie o Daniela, dlatego do niego się odniosłem. Jeżeli byłby to inny napastnik, wiadomo że wtedy, to co Kuba powiedział, może być zasadne. Żeby mu gdzieś sprowadzić konkurenta, aby go to zmobilizowało.

Jakub Chodorowski: Niezależnie od pozycji, sam słusznie zauważyłeś - każdy może odnieść kontuzję. Obserwując zespół KTS-u, jeśli byłyby dwie równorzędne drużyny, które walczą o awans, to jeśli w meczu bezpośrednim Daniel nie miałby zmiennika, wyeliminowanie tego napastnika, który stanowi połowę wartości drużyny, byłoby priorytetem naszego przeciwnika. Nie możemy patrzeć tylko na zawodnika, ale także na klub jako taki, na drużynę, musimy mieć tę alternatywę, żeby mógł ktoś wejść. Oddanie miejsca bez walki? Myślę, że nawet Daniel nie chciałby takiej sytuacji.

Grzegorz Zaleski: Dlatego zgadzam się, że potrzebujemy mieć alternatywę dla Daniela, natomiast osobiście szukałbym zawodnika bardziej uniwersalnego. Nie takiego, który byłby takim typem zawodnika jak Daniel i mielibyśmy sytuację, że albo gra jeden albo drugi. Trzeba byłoby ich wtedy pogodzić, każdy musiałby dostać swoje szanse i swoje minuty. Zawodnik troszkę bardziej uniwersalny, który mógłby grać razem z Danielem albo zamiast niego, dałby nam więcej opcji.

Akcjonariusz: Czy jako dyrektorzy sportowi, jesteście zainteresowani współpracą z siecią skautingową w Kongo? Czy widzicie zagrożenie, że niektórzy tamtejsi zawodnicy nie do końca mogą przystosować się do życia w Polsce, czy jednak widzicie więcej szans, patrząc na przykład Fundambu, który wystrzelił i można było na nim zarobić pieniądze? Czy w ogóle planujecie i myślicie o tym Kongo, ponieważ moim zdaniem to jedna z najlepszych szans na wyróżnienie się na tle klubów z innych lig.

Grzegorz Zaleski: Z racji tego, że akademia Kongo i Misja Kongo to trochę dziecko naszego prezesa, ciężko tutaj powiedzieć, że nie. Nie do końca wiem też na jakim etapie są te plany akademii. Wiem, że ma do nas dołączyć jeden zdolny zawodnik, ale też nie wiem kiedy dokładnie ma się to stać, czy teraz, czy znowu się to przesunie.

Krzysztof Stanowski: Brakuje jednego dokumentu, czyli wizy do Angoli. W Angoli ma już do odebrania wizę do Polski. W momencie, gdy dostanie wizę do Angoli, poleci do Polski. To się może zdarzyć każdego dnia. Mogło stać się to dzisiaj, liczyliśmy, że tę wizę dostanie. Od dwóch tygodni cały czas czekamy, są wycieczki do odpowiedniego urzędu w Kinszasie i lada moment ten chłopak przyleci.

Grzegorz Zaleski: Właśnie, więc ciężko mi się do tego odnosić jako dyrektorowi sportowemu. Nie bazowałbym na tym w kontekście budowania kadry na kolejne awanse. Moje doświadczenia z gry z tymi chłopakami z Kongo są bardzo pozytywne. Każdy z nich potrafił grać w piłkę, niektórzy byli wybitni jak Fundambu czy Jonathan Simba, którzy z miejsca robili różnicę. Jeśli taka osoba miałaby dołączyć i podnieść jakość KTS-u, to jestem na to otwarty.

Jakub Chodorowski: Wydaje mi się, że powinniśmy na różnych polach szukać przewag nad konkurencją i wygrywać ją z klubami, które nie mają takich możliwości jak KTS Weszło. Jeśli tylko mamy taką możliwość, a mamy, to jak najbardziej powinniśmy z tego korzystać i zapraszać takich zawodników, którzy mogą promując samych siebie, dodać dużo jakości do drużyny. Jak najbardziej powinniśmy być na to otwarci.

Krzysztof Stanowski: Pytanie do Jakuba. W swoim CV masz bardzo mocne piłkarskie marki. Czym zajmowałeś się i co udało ci się osiągnąć przez półtora roku w Zagłębiu Lubin, trzy miesiące w Wiśle Kraków i po epizodach w Akademii Legii? Dlaczego te współprace trwały tak krótko, co się stało, że ciebie już tam nie ma i że skakałeś między klubami?

Jakub Chodorowski: Może zacznę od odpowiedzi na drugie pytanie, bo ono rzeczywiście pojawiało się dość często. W Wiśle Kraków byłem trzy miesiące, bo po prostu podpisałem umowę na trzy miesiące, na zimowe okienko transferowe. Ta umowa po zakończeniu okienka nie została przedłużona. Stało się tak z różnych względów, między innymi dlatego, że zatrudniał mnie tam prezes Piotr Obidziński. Nie jest tajemnicą, że od dawna jesteśmy znajomymi. Chyba już w momencie, gdy moja umowa nie była przedłużana, było dość jasne dla właścicieli Wisły, że z Piotrem umowa również przedłużona nie będzie. Było to więc naturalne rozstanie. W Zagłębiu natomiast podpisałem najpierw umowę na rok. Po roku podpisałem na kolejny rok, ta współpraca trwała łącznie półtora roku i skończyła się wraz z odejściem prezesa Artura Jankowskiego, który w Zagłębiu mnie zatrudniał. Wiadomo było, że nowy zarząd ma nowe plany na ten sport, więc nie była to moja decyzja, w tym sensie, że gdyby dalej prezes Jankowski był w Zagłębiu, to ja również bym w nim był. Jak to w naszej piłce bywa, te zmiany są dość częste i dość nagłe, stąd taka zmiana.

Czym zajmowałem się w tych klubach mówiłem już po trochu w wywiadzie. Na pewno jest to bardzo długi temat, więc nie chcę tutaj do tego wracać. Krótko – w Wiśle Kraków sytuacja była wyjątkowa, zespół był na ostatnim miejscu w tabeli, więc trzeba było bardzo szybko przygotować wzmocnienia dla tej drużyny, stąd te trzy miesiące i zimowe okienko transferowe. To się udało, trafiło do Wisły w tym okienku pięciu zawodników, w tym dwóch - Hebert i Alon Turgeman – kluczowych moim zdaniem dla utrzymania Wisły. Zagłębie Lubin – tam były dużo szersze i bardziej długofalowe zadania. Byłem szefem działu skautingu, na początku dzieliłem te obowiązki z obowiązkami dyrektora sportowego, którego wtedy w klubie nie było, więc było to zarówno budowanie drużyny w letnim, jak i zimowym okienku transferowym, oraz rozwój działu skautingu. Współpracowaliśmy z firmą IPSO, udało się zrobić szkolenie dla skautów i członków sztabu szkoleniowego. Udało nam się wprowadzić parę rozwiązań do działu skautingu. Po krótce to tyle.

Krzysztof Stanowski: Do Grzegorza jest pytanie z podobnej tematyki. Występuje u ciebie stałość zatrudnienia. Czyżbyś bał się nowych wyzwań?

Grzegorz Zaleski: Nie, wręcz przeciwnie. Cały czas mam kolejne wyzwania przed sobą w firmie, w której pracuję. Bardziej to wynika z tego, że jestem osobą ambitną i lojalną. Jeżeli nie ma powodów, dla których miałbym z jakiegoś miejsca odejść, nie czuję się tam oszukiwany, traktowany nie w porządku, to nie poddaję się tylko z tego powodu, że przez jakiś okres nie idzie tak, jakbym sobie tego życzył. Wręcz przeciwnie, motywuje mnie to do wytężonej pracy, do realizacji tego, po co tam przyszedłem. Dlatego moja kariera w firmie, w której pracuję, zaczęła się na samym dole, na najniższym szczeblu. Latami, krok po kroku, awansowałem i piąłem się wyżej. Nie jest tak, że boję się wyzwań. Sam sobie je tworzę, kreuję i stawiam.

Akcjonariusz: Mam pytanie do Grzegorza. Będąc tak długo w zespole, wiadomo, że jednych się bardziej lubi, drugich mniej. Czasami będzie tak, że komuś będzie trzeba podziękować, jak będziesz sobie radził w takich rozmowach z kolegami?

Grzegorz Zaleski: Bez najmniejszego problemu, ponieważ w toku swojej podstawowej pracy wykształciłem sobie umiejętność rozdzielania życia prywatnego od zawodowego. Uważam, że takie rozmowy muszą bazować na szczerości. To jest coś, co najbardziej dotyka ludzi, gdy dowiadują się nagle, później, że ustalenia były inne, a rzeczywistość jest inna. Jeżeli przyjdzie moment, że będziemy musieli się spotkać z ludźmi, których już znam i porozmawiać o biznesie, to porozmawiamy szczerze. Wbrew pozorom, piłkarze w niższych ligach to nie są stereotypowi piłkarze, o których możemy usłyszeć w anegdotkach z lat 90. Ten obraz się już znacznie zmienił. Nie wiem jak w wyższych ligach, jak w Ekstraklasie, ale jestem przekonany, że też już nie jest tak źle. Słuchaliśmy o tym słynnym „brutto, netto – wszystko jedno”. To są ludzie bardzo, bardzo obyci w rzeczywistości. Często mają swoje własne biznesy i zdają sobie sprawę z miejsca, w którym są i z sytuacji, jaka ma miejsce. Jeżeli się normalnie szczerze z nimi porozmawia, to w większości wypadków doskonale zrozumieją, czemu tak się dzieje. Jeżeli nie zrozumieją, to będę mógł powiedzieć sobie szczerze i oni też, w momencie gdy opadną emocje, że przynajmniej było to rozegrane fair, uczciwie powiedziane i że tak po prostu musi być.

Krzysztof Stanowski: Muszę od siebie dodać, że po jednym z awansów mieliśmy pewien kryzys, musieliśmy kilku zawodnikom podziękować, a poniekąd Grzegorz był jedną z osób, która scaliła zespół i przeprowadził on kilka ważnych rozmów z kilkoma zawodnikami.

Akcjonariusz: Pytanie do prezesa Stanowskiego o model współpracy z dyrektorem sportowym. Czy jest to pełne zaufanie, czy jednak prezes też będzie miał pewien wpływ na sprawy sportowe?

Krzysztof Stanowski: Myślę, że gdy normalni ludzie siadają przy stole, to na sam koniec sami potrafią wypracować między sobą taki model działania, żeby wszyscy byli zadowoleni. Ja i tak mam dużo spraw na głowie i bardzo bym sobie życzył, żeby dyrektor sportowy był w pełni autonomiczny. Mam też świadomość swoich wielu kontaktów na rynku piłkarskim i możliwości, jakie te kontakty stwarzają, więc chciałbym być osobą, która takiemu dyrektorowi sportowemu pomoże swoją wiedzą, zaangażowaniem oraz kontaktami. Nie chcę się jednak narzucać. Marzę o tym, żeby każdy wycinek w działalności klubu był nadzorowany przez osobę kompetentną, żebym ja nie musiał nic robić.

Krzysztof Stanowski: Czy waszym zdaniem jest w drużynie KTS-u piłkarz o nierozpoznanym dotychczas potencjale? To znaczy, że wy wierzycie, że on może znacznie więcej niż pokazał do tej pory.

Grzegorz Zaleski: Jestem przekonany, że takim zawodnikiem, który jeszcze może nas najbardziej pozytywnie zaskoczyć jest Kuba Świątek, ale z tego względu, że to jest bardzo młody chłopak. Już teraz pokazał bardzo duże umiejętności i zaangażowanie, fajną motywację zarówno na boisku, jak i poza nim. Natomiast gdzieś z racji wieku troszkę brakuje mu pewnej przebojowości, pewności siebie na boisku. To na pewno będzie się zmieniać wraz z jego stażem w drużynie, rozegranymi minutami i udanymi występami. Jeżeli miałbym wskazać jednego takiego zawodnika to właśnie Kubę.

Jakub Chodorowski: Ja tutaj muszę przyznać, że nie znam tak dobrze drużyny jak Grzegorz, więc nie umiem tutaj wskazać, czy jest zawodnik z potencjałem, żeby iść z tą drużyną co roku do wyższej ligi i który cały czas może do tych lig aspirować. Na dzisiaj za słabo znam drużynę, żeby tutaj się merytorycznie wypowiedzieć.

Krzysztof Stanowski: Proszę was o spostrzeżenia i podsumowanie debaty.

Grzegorz Zaleski: Bardzo się cieszę z naszej rozmowy. Wiadomo, że to musi nazywać się debatą, natomiast to debaty nie przypomniało. To jest bardzo sympatyczne. Jeżeli chodzi o wybory, to uważam, że zarówno w wywiadach, jak i tej ponad godzinnej rozmowie, padło bardzo dużo odpowiedzi, bardzo dużo konkretów i każdy akcjonariusz ma aż nadto materiału, by móc podjąć jedyną słuszną decyzję, czyli wybrać mnie.

Jakub Chodorowski: Chciałem przede wszystkim podziękować Grzegorzowi za naprawdę miłą rozmowę i miłe spędzenie czasu. Też mam nadzieję, że zdołaliśmy powiedzieć o sobie tyle, ile akcjonariusze potrzebowali dowiedzieć się o nas, żeby podjąć swoją decyzję. Na pewno chciałbym do tego klubu wnieść doświadczenie, które udało mi się uzyskać i temu klubowi tym doświadczeniem pomóc. Natomiast jeśli wybierzecie Grzegorza, to też nie będzie to zły wybór, więc zachęcam do głosowania i do świadomego wyboru.

Akcjonariusz: W jakim wieku mają być zawodnicy, których chcecie pozyskiwać? Raczej młodych chłopaków, czy emerytowanych doświadczonych zawodników? Na jakie parametry chcecie zwracać uwagę przy skautingu?

Grzegorz Zaleski: Ciężko określić w jakim wieku ma być taki piłkarz. Nie możemy się zamykać na jakieś widełki wiekowe, musimy szukać młodych zawodników, bo są przepisy o młodzieżowcu, który musi grać, więc dobrze, żeby to nie był tylko chłopak, który ma nie przeszkadzać. Dobrze, żeby też pomagał. Tak samo wiek wiekowi nierówny. Czasem 33-letni zawodnik już jest po drugiej stronie rzeki, a ten 35-letni jest w bardzo dobrej formie. Bardziej bym się skupiał na tym, co taka osoba może wnieść do drużyny, jakimi umiejętnościami dysponuje. Uważam, że charakter jest bardzo ważny, wręcz powiedziałbym, że kluczowy. Jeżeli chodzi o konkretne umiejętności, to cenię sobie bardzo piłkę techniczną. Nie sztuczki techniczne, nie jakieś finezyjne dryblingi, ale taką technikę użytkową, czyli podanie z odpowiednią siłą, przyjęcie, to co się faktycznie wykorzystuje się na boisku. Natomiast nie można zapominać o tym, że piłka staje się dyscypliną coraz bardziej fizyczną, coraz bardziej dynamiczną, szybką, więc przygotowanie fizyczne też jest niezbędne. Zwłaszcza w tych niższych ligach, gdzie czasami trzeba iść trochę na taki konsensus w parametrach techniczno-fizycznych. Nie można mieć wszystkiego, więc to są te czynniki, na które ja bym zwracał uwagę.

Jakub Chodorowski: Mam bardzo podobnie. W zasadzie pełna zgoda, ten wiek nie powinien być wyznacznikiem. Wyznacznikiem powinien być cel, jaki stawiamy przed drużyną, czyli awans. Musimy po prostu szukać zawodników, którzy dadzą nam jakość w danym sezonie. Oczywiście młodzieżowiec, tak jak słusznie Grzegorz zauważyłeś, musi być, więc tych zawodników też musimy mieć, natomiast nie mamy celu promowania zawodników pod sprzedaż, a to wtedy głównie szuka się młodych zawodników. Szukamy takich piłkarzy, którzy pomogą nam awansować do wyższej ligi. Natomiast jeśli chodzi o te atrybuty zawodników, to ta fizyczność jest ważna. Szczególnie w niższych ligach można wygrywać mecze samą fizycznością. Bramkę można strzelić tak samo w 1., jaki i w 90. minucie, i często w tej 90. minucie tą fizycznością po prostu można wygrywać mecze, które wcześniej drużynie nie szły. Na to też zwracałbym dość sporą uwagę.

Akcjonariusz: Jaki jest wam potrzebny budżet roczny, żeby załóżmy spełnić te cele? Nie pytam jaki będzie, a jaki chcielibyście mieć.

Grzegorz Zaleski: Kuba pewnie się zgodzisz, że każdy dyrektor sportowy chciałby mieć nieograniczony budżet. Wiadomo, że jest ograniczony i trzeba się do tego dostosować. Im większy budżet, tym większe możliwości i tym lepszych zawodników możemy zachęcić do dołączenia do klubu.

Krzysztof Stanowski: A gdzie jest ta granica, której nie powinno się przekraczać?

Grzegorz Zaleski: Osobiście uważam, że na ten moment taką górną granicą powinno być takie 4-5 tysięcy złotych miesięcznie dla zawodnika. To są wartości, którymi możemy zachęcić piłkarzy, którzy grają na poziomie drugiej lub trzeciej ligi. Oczywiście, którzy grają w naszym województwie, w naszych rejonach. Na ten moment na tym powinniśmy się skupiać. Ściąganie ich z dalszej części Polski wiąże się z tym, że trzeba go w tej Warszawie zadomowić albo załatwić mu pracę. To chyba jeszcze za wcześnie dla KTS-u, z naszymi możliwościami finansowymi.

Jakub Chodorowski: Trzeba pracować z tym, co zarząd ma do dyspozycji. Ewentualnie w trakcie sezonu próbować modyfikować plany, jeżeli okazuje się, że ten budżet jest niewystarczający. W tym miejscu musimy jednak polegać na zarządzie i akcjonariuszach, którzy nam określą w jakich ramach mamy się poruszać i w tych ramach powinniśmy się starać najwięcej, ile się da.

Akcjonariusz: Jeżeli by to byli młodzi chłopacy z całej Polski, to jak zamierzacie rozwiązać kwestię zamieszkania takich zawodników w Warszawie?

Jakub Chodorowski: Widzimy tu słusznie zidentyfikowany problem pozyskania zawodników z dalszej części Polski, czy to młodszych czy starszych, bo wiek raczej nie jest tutaj decydującym aspektem. Na pewno dyrektor sportowy w KTS-ie Weszło będzie musiał się z tymi problemami mierzyć. Czyli jeśli znajdziemy ciekawego zawodnika spoza Warszawy czy całego województwa, to trzeba takiemu zawodnikowi zorganizować tutaj życie, również to zawodowe, ponieważ pieniądze, które w tym momencie KTS Weszło jest w stanie zaoferować, nie pozwolą na utrzymanie się w Warszawie. Z takimi problemami na pewno będzie trzeba się zmierzyć. Na pewno trzeba szukać różnych rozwiązań.

Akcjonariusz: Jakbyście mogli podać swoją jedenastkę ze względu na wiek piłkarzy. Ile lat powinien mieć piłkarz na każdej pozycji?

Jakub Chodorowski: Wrócę tutaj do wcześniejszej wypowiedzi – nie zwracałbym uwagi na wiek, tylko na jakość i zupełnie nie przypisywałbym wieku do pozycji.

Grzegorz Zaleski: Nie patrzę w ogóle w ten sposób na drużynę, że bramkarz ma być młody, a środkowy obrońca ma być stary i doświadczony. Należy po prostu wykorzystać takie możliwości, jakie będziemy mieć. Na pewno drużyna na boisku powinna być pewną mieszanką doświadczenia z młodością. Nie jestem zwolennikiem drużyn pokroju Ajaksu czy Arsenalu, czyli bazujących tylko na młodych piłkarzach czy wychowankach. Wtedy klub bazuje na tym, by potem ich odsprzedawać dalej. Musi mieć więc zaplecze, by kolejnych wprowadzać do drużyny.

Krzysztof Stanowski: Wydaje mi się, że obaj zrobiliście na naszych widzach dobre wrażenie, bo dlaczego miałoby być inaczej. Pytanie brzmi więc następująco – czy wyobrażacie sobie współpracę? Któryś z akcjonariuszy może spytać, czy oni nie mogliby się dogadać i współpracować. Dopuszczacie do siebie taką myśl?

Jakub Chodorowski: Po tej rozmowie jak najbardziej. Uważam, że jest dużo obszarów, w których moglibyśmy się uzupełniać. Mamy różne doświadczenia, od tego wyszliśmy w całej tej rozmowie. To sprawia, że moglibyśmy się uzupełniać. Ja zawsze jestem otwarty na współpracę.

Grzegorz Zaleski: Też jestem człowiekiem otwartym, człowiekiem dialogu. W tym momencie nie czuję, by moje ego miało ucierpieć. Podchodzę do tych wyborów tylko i wyłącznie w sposób pozytywny. Jeśli zostanę wybrany to super, jeśli nie, to widzę, że zostanie wybrany dobry kandydat. Nie zamierzam się wtedy odwracać od KTS-u i na trybunach ściskać kciuków za przeciwnika. Pytanie tylko, jakby miało to technicznie wyglądać.

Krzysztof Stanowski: Doprecyzuję pytanie. Czy osoba, która przegra głosowanie, byłaby skłonna zostać zastępcą dyrektora sportowego?

<cisza>

Jakub Chodorowski, Grzegorz Zaleski: Może najpierw zobaczmy, jak się zakończy głosowanie.


Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.