Powrót
Zły początek, czyli podsumowanie wyjazdowego starcia z Oskarem Przysuchą.
Pełne napięcia spotkanie zostało rozegrane w tę deszczową sobotę na stadionie w Przysusze. Dużo kartek, emocji i rożnych, zabrakło niestety tego co najważniejsze – okazji i bramek.
3/2/2025
•
2 min czytania

Mecz ten zdecydowanie ciężko nazwać porywającym. Pomimo zdecydowanej dominacji w posiadaniu piłki, nasza drużyna raz po raz odbijała się od obrony gospodarzy. Oni z kolei nie wyglądali na chętnych do wyjścia ze swojej połowy, a ich próby ataku można policzyć na palcach. Jednak nie można odmówić im dwóch rzeczy – skuteczności przy wykorzystaniu sytuacji z doliczonego czasu pierwszej połowy, Maks Vogtman fenomenalnie wpakował piłkę do siatki, a także zaangażowania i walki do ostatniej minuty. Zawodnicy z Przysuchy rozegrali świetne spotkanie w sekcji obronnej i pomimo skupienia się wyłącznie na defensywie ich taktyka okazała się skuteczna.
Bez wątpienia postawa zespołu sędziowskiego nie załagodziła atmosfery na boisku, w trakcie trwania tego spotkania zostało pokazane 8 kartek dla zawodników, w tym 6 dla gospodarzy oraz 2 dla KTS, kolejno dla Bartłomieja Kalinkowskiego i Michała Zwierza. Emocje na ławkach były jeszcze większe, żółte kartki zobaczył trener z Przysuchy, a także Asystent Trenera z KTS – Marcin Burkhardt. Sędzia sięgnął również po czerwony kartonik, pokazując go kierownikowi Oskara.
W tym spotkaniu nie działo się wiele godnego opisania, mecz ten był co najmniej monotonny. W pierwszej połowie szansę na bramkę miał w 34 minucie Emmanuel Obi, jednakże nie trafił w bramkę, a także zgodnie z sygnalizacją sędziego był na pozycji spalonej. Celny strzał oddał również Kacper Pietrzyk 5 minut później, który został niestety wybity przez goalkeepera gospodarzy. W doliczonym czasie pierwszej połowy świetnie uderzył najskuteczniejszy napastnik Oskara Przysuchy – Maksymilian Vogtman, jednocześnie otwierając, jak i zamykając wynik tego spotkania.
Druga połowa nie zmieniła wiele w grze żadnej ze stron, zmienił się jednak skład na murawie. W minucie 56 boisko opuścili Kuba Wójcicki i Kacper Koterwas, robiąc miejsce dla Ishmaela Baidoo i Michała Zwierza. Zaledwie kilka minut później na chwilę nadzieja wróciła do serc zawodników i kibiców KTS, gdy Bartłomiej Kalinkowski strzelił wyrównującą bramkę, niestety sędzia linowy bez wahania podniósł chorągiewkę, wskazując spalonego. KTS próbował zmienić wynik na różne sposoby, oddał kilka strzałów z dystansu, z czego najgroźniejszy był ten z minuty 79, w wykonaniu Michała Zwierza. Niestety bramkarzowi gospodarzy udało się go obronić. W minucie 86 w KTS zadebiutował Maciej Kurowski, zastępując Kacpra Kalisza, chwilę później boisko opuścił również Damian Pawłowski, zwalniając miejsce Kuby Świątka.
Wróciły te same problemy, co w rundzie jesiennej. Zabrakło skuteczności akcji i stałych fragmentów. Pomimo dominacji, w żaden sposób nie udało się przełamać obrony gospodarzy. Chciałoby się powiedzieć, że był to mecz do zapomnienia, jednak o tej porażce należy pamiętać. Trzeba pamiętać o tym, co poszło nie tak, by wyeliminować te błędy w przyszłości. Runda się dopiero zaczyna, a teraz należy się skupić na przyszłotygodniowym meczu domowym z Legionovią Legionowo.
Bartosz Niewiatowski
Fot.: PIOTR KUCZA/400mm.pl